Koncert Capella Bydgostiensis w kościele Krzyża Świętego zachwycił publiczność XIV Międzynarodowego Festiwalu Kameralistyki Sacrum et Musica. – To był przepiękny koncert! – ocenia jedna ze słuchaczek. – Cieszę się bardzo, że w naszym kościele można posłuchać takiej wspaniałej muzyki i dziękuję Filharmonii, że już od tylu lat zaprasza  na festiwal do Łomży i nie tylko wybitnych artystów z kraju i ze świata. Orkiestrę poprowadził Maciej Wierzchoń, a jako soliści zaprezentowali się sopranistka Katarzyna Jaracz i trębacz Tomasz Gluska.

Jeśli ktoś wybrał się na ostrołęcki koncert Capella Bydgostiensis w ramach festiwalu Sacrum et Musica 2013 w XVII-wiecznym kościele św. Antoniego Padewskiego wiedział doskonale jaki poziom reprezentuje ta bydgoska, istniejąca już od 56 lat, orkiestra. Zagrała wtedy pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego i z saksofonistą Pawłe Gusnarem, a na program entuzjastycznie przyjętego przez publiczność koncerty złożyły się utwory ze wspólnej płyty solisty i łomżyńskiej Filharmonii Kameralnej „Saxophone Impressions”. W Łomży bydgoska orkiestra wystąpiła pod kierunkiem  Macieja Wierzchonia, 29-letniego syna wybitnego dyrygenta Henryka Wierzchonia, wykonując, z nielicznymi wyjątkami, przede wszystkim utwory z epoki baroku.
– Już trzeci raz pracuję z tą orkiestrą i jest ona naprawdę znakomita, co potwierdza choćby fakt, że grali w Filharmonii Berlińskiej – mówi Maciej Wierzchoń, absolwent  gdańskiej Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki na kierunku dyrygentury symfoniczno-operowej. – Wspaniale mi się z nimi pracuje: idą za ręką, słuchają, a orkiestry nieczęsto młodych dyrygentów słuchają – z tą orkiestrą można naprawdę coś fajnego zrobić, tym bardziej z takimi solistami, a z Kasią Jaracz miałem dziś okazję współpracować pierwszy raz, co też warto podkreślić.
Debiutująca przed sześciu laty w bydgoskiej Opera Nova absolwentka tamtejszej Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego zachwyciła słuchaczy nienagannym wykonaniem „Ave Maria”, utworu przez lata przypisywanego Giulio Cacciniemu, ale napisanego przez współczesnego kompozytora rosyjskiego Władimira Fiodorowicza Wawiłowa; zaśpiewała też trzykrotnie z towarzyszeniem partii trąbki wybitnego solisty Tomasza Gluski, muzyka nie tylko Capella Bydgostiensis, ale też choćby Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy. Jako pierwsza zabrzmiała
aria  koncertująca „Let The Bright Seraphim” z oratorium „Samson” Jerzego Fryderyka Haendla, nieco później kolejna, „Eternal Source Of Light Divine” napisana na cześć królowej Anny przez tegoż kompozytora, a akcentem finałowym koncertu okazała się kantata „Jauchzet got in allen landen” BWV 51 Jana Sebastiana Bacha.
– Kiedy śpiewam w kościele, to samo miejsce powoduje, że klimat jest wzniosły – mówi Katarzyna Jaracz. – Akustyka kościelna sprzyja też śpiewaniu tych arii, ponieważ są to bardzo trudne utwory. – Szczególnie to „Jauchzet…” jest trudne, które graliśmy na końcu – dodaje Maciej Wierzchoń. – Okropnie trudne dla śpiewaków, ponieważ Bach pisał na głos tak, jakby pisał na instrument, nie brał więc pod uwagę pewnych ograniczeń – tutaj brawa za odwagę dla Kasi!
Tomasz Gluska błyszczał też jako pełnoprawny solista w „Te Deum” Marca-Antoine’a Charpentiera i słynnej suicie „Muzyka na wodzie”na trąbkę i orkiestrę Haendla, z kolei sama orkiestra zagrała
Concerto grosso op.6 nr 8 Arcangelo Corelli’ego oraz pierwszą część Divertimento F-dur KV 138 Wolfganga Amadeusza Mozarta i – podobnie jak soliści – również była przyjmowana owacyjnie.
– Dobrze grająca orkiestra i dobrze prowadzący ją dyrygent to jest dla śpiewaka podstawa – mówi Katarzyna Jaracz. – Jeżeli czuję dobrą, wprawioną rękę, to zawsze wiem gdzie wejść i jak poprowadzić frazę – dobra orkiestra i dobry dyrygent to jest złoto dla śpiewaka!
Orkiestra wspiera też lokalne, młode talenty, bo zarówno dyrygent jak i oboje soliści są związani z Bydgoszczą i w tym mieście się też kształcili.
– To jest również duży plus tej orkiestry, że są otwarci na młodych, nie zamykają się tylko w swoim gronie – mówi Maciej Wierzchoń. – To jest bardzo ważne i cenne, szczególnie dla nas dyrygentów.
Koncert zakończyły długie owacje i bis utworu Bacha, zaś żywe przyjęcie zarówno samej muzyki, jak i perfekcyjnie wykonujących ją artystów dowodzi, że wciąż istnieje zapotrzebowanie na klasykę, nawet jeśli w porównaniu z muzyką rozrywkową jest ona gatunkiem niszowym.

Wojciech Chamryk