Rok 2024 orkiestra Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego rozpoczęła wspaniałym koncertem karnawałowym. Solistą był Jarek Wist, który zaśpiewał najpopularniejsze włoskie przeboje lat 50. i 60., dopełniając je mniej znanymi, ale równie urokliwymi, tamtejszymi piosenkami. Skład orkiestry smyczkowej dopełnił kwartet pod kierunkiem pianisty Bartosza Staszkiewicza, a całość poprowadził, doskonale w Łomży znany, dyrygent Jacek Rogala.

Jarek Wist, jeden z najbardziej wszechstronnych i przy tym rozpoznawalnych wokalistów w Polsce, nie jest w Łomży postacią anonimową. Przy okazji swego pierwszego koncertu w grodzie nad Narwią przed blisko dziewięciu laty zaprezentował tutejszej publiczności swój popisowy program „Swinging with Sinatra”, złożony z największych przebojów legendarnego wokalisty. Pokusił się też o eksperyment, zapraszając do udziału w tym koncercie łomżyńską wokalistkę Żaklinę Olchowik oraz utalentowanych podopiecznych Bernarda Karwowskiego ze Studia Piosenki PopArt MDK-DŚT, 11-letnią Ulę Sulkowską i 12-letniego Franka Przybylskiego, co dało bardzo ciekawy efekt artystyczny i wywołało entuzjastyczne reakcje słuchaczy. W miniony czwartek 11 stycznia były one równie gorące, mimo tego, że Jarek Wist zaśpiewał sam. Na estradzie towarzyszyli mu jednak, poza znakomitą orkiestrą smyczkową Filharmonii Kameralnej z koncertmistrzem Piotrem Sawickim i pod batutą maestro Jacka Rogali, dyrektora Filharmonii Świętokrzyskiej w Kielcach, muzycy równie perfekcyjni co w roku 2015: pianista Bartosz Staszkiewicz, jednocześnie autor efektownych, bardzo przy tym urozmaiconych, aranżacji smyczkowych i kompozytor utworu „Le onde di Teseo”, gitarzysta Nikodem Wróbel, basista Szymon Frankowski i doskonale w Łomży znany, choćby z koncertów z braćmi Lipskimi, perkusista Tomasz „Harry” Waldowski.
Tylko z ich towarzyszeniem Jarek Wist zaśpiewał kilka piosenek, w tym „Tu vuo fa l’americano” czy słynne „Azzurro”, ale największe wrażenie robiły utwory z towarzyszeniem filharmoników, których udział w żadnym razie nie został zredukowany wyłącznie do roli akompaniatorów w dalszym tle. Bardzo na tym zyskały zarówno te najbardziej znane przeboje, prawdziwe evergreeny włoskiej piosenki połowy XX wieku, by wymienić tylko „Volare (Nel blu dipinto di blu)”, „Piove (Ciao Ciao Bambina)” czy „Quando quando quando”, ale również te mniej obecnie popularne. Jeden z nich, „Se bruciasse la città”, otworzył koncert, a w dalszej części programu zabrzmiały jeszcze „Cosa hai messo nel caffè” czy „Il cielo in una stanza”. Jarek Wist nie zapomniał też o tragicznej postaci włoskiej piosenki Luigim Tenco, którego piosenki, choćby „Mi sono innamorato di te” i „Ciao Amore Ciao”, zyskały ogromną popularność dopiero po jego samobójczej śmierci w roku 1967.
Ciekawym urozmaiceniem tego dopracowanego, skrzącego się różnymi barwami programu, były też nowsze piosenki, pochodzące już z lat 80. Tu szczególne wrażenie na żywiołowo reagujących i chętnie włączających się do śpiewania słuchaczach zrobił dramatyczny „Caruso” Lucio Dalli i szlagier nad szlagierami „L’Italiano (Lasciatemi Cantare)” Toto Cutugno, a uskrzydlony entuzjastycznym przyjęciem solista nie tylko podkreślał niesamowity klimat tego koncertu i komplementował publiczność, ale zapowiadał też, że utworów będzie jeszcze znacznie, znacznie więcej. Koniec koncertu zbliżał się jednak nieubłaganie, ale i przy bisach Jarek Wist zaskoczył publiczność – spodziewano się powtórzenia „Volare (Nel blu dipinto di blu)” czy „Azzurro”, tymczasem artyści sięgnęli po autorski utwór duetu Wist-Waldowski „Śródlądowanie”, w którym obaj zaśpiewali. To kolejna i już w 100% własna ścieżka twórczego dorobku wokalisty, naznaczona dwoma albumami i kolejnymi singlami, zaś ostatecznym finałem była partyzancka pieśń z okresu II wojny światowej „Bella Ciao”, czyli kolejny włoski evergreen.
Również po koncercie uradowany Jarek Wist nie krył wyrazów uznania pod adresem muzyków Filharmonii Kameralnej i Jacka Rogali, z którym miał okazję już po raz trzeci wykonać program „Dolce VitaM”, co przełożyło się na jeszcze lepszą sceniczną interakcję. Był też zachwycony akustyką i wystrojem nowej sali koncertowej oraz wspaniałym przyjęciem ze strony publiczności – dlatego nikogo nie dziwił fakt, że chce wrócić do Łomży jak najszybciej.

Fot. Wiesław W. Wiśniewski

 

Fot. FKWL