Wyśmienity pianista Michał Francuz zagrał w nowej sali koncertowej Filharmonii Kameralnej w Łomży. Był to trzeci koncert w ramach ministerialnego cyklu koncertowego Scena Muzyki Polskiej. Artysta wykonał kompozycje Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, Władysława Żeleńskiego oraz Mieczysława Wajnberga, a całość spuentował zaskakującym bisem. – Grało mi się bardzo dobrze – mówi Michał Francuz. – Akustyka nie zmieniła się względem próby, grało mi się na niej bardzo wygodnie, podobnie tak jak teraz. Dźwięk wybrzmiewa dostatecznie długo, ale nie za długo, publiczność też była fajna! W koncercie uczestniczyło ponad 80 osób, od 10-latków do seniorów, a łomżyńskich melomanów w ramach Sceny Muzyki Polskiej czeka jeszcze aż siedem koncertów.
Scena Muzyki Polskiej to program Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca. Obecna edycja odbywa się w salach warszawskiej Filharmonii Narodowej, Filharmonii Krakowskiej oraz łomżyńskiej Filharmonii Kameralnej, a głównym założeniem jest promowanie polskiej muzyki, szczególnie współczesnej oraz tej mniej popularniej, a mimo to wartościowej i wartej szerszej prezentacji.
Melomani z Łomży i z jej okolic jak dotąd mieli okazję podziwiania pianisty Adama Kośmiei w recitalu „Tansman/Serocki/Sikorski” oraz połączonych składów Atom String Quartet i Szczecin Philharmonic Wind Quartet, wykonujących pieśni Mieczysława Karłowicza w aranżacjach z płyty „Karłowicz Recomposed”. W trzeci czwartek stycznia przyszła pora na kolejnego pianistę, utytułowanego wirtuoza Michała Francuza, przede wszystkim solistę i kameralistę, od lat z wielkim powodzeniem wykonującego również dzieła polskich kompozytorów. W Łomży gościł po raz pierwszy, a dla tutejszej publiczności przygotował same perełki, z jednym wyjątkiem jeszcze tu na żywo nie wykonywane. Zaczął od Dwóch nokturnów z op. 24 Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, kompozytora współczesnego Fryderykowi Chopinowi, co od razu dało się usłyszeć, z racji wykorzystywania podobnych rozwiązań melodycznych i harmonicznych oraz bazowania na polskim folklorze. Jeszcze bardziej słyszalne było to w Dwóch mazurkach op. 37 tegoż kompozytora, a po utworach krótszych przyszła pora na dwa główne punkty programu, perfekcyjnie zagrane Sonatę nr 2 op. 20 Władysława Żeleńskiego oraz Sonatę nr 4 op. 56 Mieczysława Weinberga. – Konstrukcja tego recitalu była wymyślona przeze mnie troszkę egoistycznie – mówi Michał Francuz. – Wiadomo, że jeżeli jest duży recital, to pianista potrzebuje rozbiegu, szczególnie jeśli się wchodzi na scenę z marszu. Stwierdziłem więc, że miniatury Dobrzyńskiego będą bardzo dobre, żeby się mógł nie tyle rozegrać, ale poczuć akustykę sali, jaki ten dźwięk wraca do mnie, żebym mógł to wszystko lepiej skontrolować. Stąd te drobne formy, które nie wymagają dużego zaangażowania fizycznego i technicznego, ale skoro zacząłem od nich, to później „puchniemy”, więc największe dzieło, czyli Weinberg, na koniec. O dziwo publiczność bardzo dobrze przyjęła tę muzykę, bo bałem się czy nie będzie zbyt trudna w odbiorze, ale chyba się udało.
Faktycznie niełatwa w odbiorze, szczególnie w przypadku finałowej sonaty Weinberga, ale piękna muzyka zachwyciła słuchaczy. W trakcie koncertu salę opuściły tylko dwie osoby, a na finał publiczność nagrodziła artystę takimi oklaskami, że zdecydował się zagrać jeszcze Nokturn op. 16 nr 4 Ignacego Jana Paderewskiego, najbardziej znany utwór z zaprezentowanego programu.
– Uwielbiam ten nokturn – mówi Michał Francuz. – Jest niesamowicie uspokajający, dobrze pasował po sonacie Weinberga, a nie chciałem wykonywać na bis, jak większość pianistów na każdej scenie świata, jakiejś miniatury Chopina.
Michał Francuz, który w ramach Sceny Muzyki Polskiej zagra również w Krakowie, bardzo pozytywnie ocenia ideę tego projektu, zwłaszcza jego znaczenie w kontekście promocji muzyki polskiej, spychanej zwykle na margines.
– Myślę, że ten cały projekt Scena Muzyki Polskiej jest bardzo potrzebny – podkreśla Michał Francuz. – Cały czas widać, że borykamy się z natłokiem chałtury i dyletanctwa w mediach, jeżeli chodzi o kulturę, bardzo mało jest w nich kultury wysokiej. Na szczęście ministerstwo wyszło naprzeciw z tym projektem, żeby podnieść polską kulturę trochę z kolan. Coraz więcej osób się za to zabiera, coraz więcej osób stara się to popularyzować, a do tego odkrywa nowe rzeczy i jest to bardzo potrzebne, bo słuchaczy trzeba sobie wychować, jeżeli chcemy mieć melomanów o wysokim poziomie kultury – ten projekt bardzo w tym pomaga.
Tekst: FKWL