W czwartkowy, wyjątkowo dżdżysty i wietrzny wieczór, sznur samochodów i pieszych podążał w kierunku jednego, widocznego z daleka, rozjaśnionego miejsca. Była to siedziba Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego, którą w tak niesprzyjających okolicznościach odwiedziło ponad 300 osób. Magnesem była piękna, ponadczasowa muzyka Beethovena, Mozarta i Mendelssohna-Bartholdy’ego, takież jej wykonanie oraz międzynarodowa obsada, z włoskim pianistą Antonio Di Cristofano i dyrygentem z Hiszpanii Santiago J. Otero Velą.

W Łomży coraz częściej dochodzi do sytuacji, że imprezy i wydarzenia kulturalne odbywają się o tej samej porze, ale tego wieczoru muzyka zatriumfowała nad literaturą i małym/dużym ekranem, ponieważ koncert łomżyńskich filharmoników przyciągnął trzy razy tyle publiczności co spotkanie autorskie popularnego aktora Andrzeja Bei Zaborskiego: zarówno tych, którzy kupili bilety, jak też seniorów-posiadaczy bezpłatnych wejściówek, rozprowadzanych przez Urząd Miejski dzięki dotacji z budżetu województwa podlaskiego w ramach zadania „Kulturalna integracja 60+”. Słuchaczy zainteresował przede wszystkim program koncertu „Na przełomie epok”, romantyczno-klasyczny i obejmujący zróżnicowane dzieła znakomitych kompozytorów. Magnesem byli też zagraniczni artyści, dyrygent Santiago J. Otero Vela i pianista Antonio Di Cristofano, który dorobił się już, dzięki pięciu wcześniejszym koncertom z orkiestrą FKWL, łomżyńskich wielbicieli.
Włoski pianista przyjeżdża do Łomży już od ponad siedmiu lat i za każdym razem prezentuje słuchaczom jakieś arcydzieło wybitnego twórcy. Był więc Koncert fortepianowy D-dur Hob. XVIII:11 najstarszego z trzech klasyków wiedeńskich Haydna czy Koncert fortepianowy nr 14 Es-dur KV 449 oraz Koncert fortepianowy nr 20 d-moll KV 466 Mozarta, a podczas koncertu online, upamiętniającego 250 rocznicę urodzin Ludwiga van Beethovena, Di Cristofano wykonał jego Koncert fortepianowy nr 5 Es-dur op. 73. Tym razem głównym punktem programu okazał się inny, nieco wcześniejszy koncert ostatniego z wiedeńskich klasyków, III Koncert fortepianowy c-moll op. 37. Sporą rolę odegrała w nim, poza rzecz jasna solistą, bardzo dobrze dysponowana, 14-osobowa orkiestra smyczkowa z koncertmistrzynią Izabelą Bławat-Leoffredi na czele, pewnie prowadzona przez Santiago J. Otero Velę. I chociaż trudno określić Antonio Di Cristofano mianem błyskotliwego wirtuoza czy natchnionego wizjonera, to zaproponował on wyważoną, nie eksponującą technicznych popisów, interesującą interpretację Beethovenowskiego arcydzieła z roku 1804, podkreślając subtelność i piękno poszczególnych partii długiego, trwającego ponad 35 minut utworu, co było szczególnie słyszalne w Andante i zostało bardzo ciepło przyjęte przez publiczność – obyło się bez owacji na stojąco, ale zadowolony z odbioru solista zabisował. Po drugiej części koncertu standing ovation doczekała się jednak sama orkiestra, była ona jednak w pełni zasłużona i do tego świadczy o postępującym wyrobieniu łomżyńskiej publiczności, potrafiącej docenić mistrzowski poziom reprezentowany przez muzyków. Urokliwe i często grane przez Filharmonię Kameralną Divertimento F-dur KV 138 Mozarta okazało się idealnym początkiem: orkiestra zagrała je lekko, finezyjnie i z polotem, a ten radosny nastrój udzielił się również publiczności.
Jednak już po chwili nastąpiła całkowita zmiana klimatu, za sprawą Adagio i Fugi c-moll KV 546.
Mozart stworzył tę kompozycję zainspirowany dokonaniami najsłynniejszego z Bachów, co jest słyszalne, a do tego to zupełnie inne oblicze tego twórcy: nie tak radosne jak wcześniejsze kompozycje, ale mroczniejsze, wręcz dramatyczne, co może mieć związek z ówczesną tragedią rodziny Mozartów, to jest śmiercią córki. W każdym razie orkiestra znakomicie oddała ten niepokojący nastrój, potwierdzając przy tym po raz kolejny opinię zespołu, który wspaniale odnajduje się w zróżnicowanych utworach z najróżniejszych epok. Potwierdziło to również wykonanie finałowej Symfonii na smyczki nr 2 D-dur MWV N 2 Mendelssohna-Bartholdy’ego, również często granej przez łomżyńskich filharmoników, bo przed kilku laty zabrzmiała już nawet podczas koncertu z udziałem Antonio Di Cristofano. Jednak dzieło zaledwie 12-letniego wtedy kompozytora ma w sobie wiele uroku, a umiejętne nawiązania do twórczości Jana Sebastiana Bacha i Mozarta nadają mu klasycznego sznytu – nic więc dziwnego, że owa symfonia po dziś dzień jest grana na całym świecie, stanowiąc świetne dopełnienie arcydzieł o znacznie dłuższym czasie trwania. Orkiestra Filharmonii Kameralnej również bisowała, a zadowoleni melomani podkreślali po koncercie, że mimo wyjątkowo paskudnej aury warto było dla takich artystycznych przeżyć wybrać się na ten koncert. Kolejne, to jest mikołajkowy i sylwestrowy, już niebawem, ale nie warto zwlekać z zakupem biletów, bowiem rozchodzą się one znakomicie i spóźnialscy mogą, najzwyczajniej w świecie, obejść się smakiem.

Fot. Wiesław W. Wiśniewski

 

Fot. FKWL