W ramach jubileuszowego Międzynarodowego Festiwalu Kameralistyki pn. „Sacrum et musica”, jaki organizowany jest już po raz siedemnasty przez Filharmonię Kameralną im. Witolda Lutosławskiego w Łomży; 18 września w zambrowskim Centrum Kultury, odbył się Festiwalowy koncert pn. „Perły muzyki polskiej”.
Nieczęsto, na scenie sali widowiskowo-kinowej znajdującej się w zambrowskim Centrum Kultury, mamy okazję gościć tak znakomitych artystów, jak tego deszczowego wrześniowego wieczoru. Przed zambrowską publicznością, wystąpiła bowiem Elbląska Orkiestra Kameralna prowadzona przez maestro prof. Jana Miłosza Zarzyckiego oraz wspaniali soliści: pianistka Nao Mieno z Japonii, uczestniczka m.in. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w 2015r i Artur Pachlewski klarnecista, laureat wielu konkursów, zwycięzca Konkursu im Karola Kurpińskiego we Włoszkowicach.
Warto dodać, że każdy z utworów prezentowanych na koncercie, poprzedzony był słowami poezji Cypriana Kamila Norwida recytowanymi przez znamienitego scenarzystę i reżysera: Dariusza Szada-Borzyszkowskiego. Co okazało się kapitalnym pomysłem – bowiem słowa poezji dobrane i recytowane były, w bardzo przemyślany, sugestywny sposób; wprowadzały tym samym słuchaczy w nastrój prezentowanych tuż po nich dzieł.
Preludium straconych nadziei…
Koncert, rozpoczął się od popularnego utworu Fryderyka Chopina w wersji transkrybowanej na orkiestrę. Było to Preludium e-moll nr.4 z op.28. Dzieło niewielkie, o prostej strukturze, lecz tętniące mrokiem, przeplatanym z zadumą. Jest jakby chwilą zadumy, po czasie straconych nadziei. Całość, dzieje się na tle posępnego w swym wyrazie akompaniamentu, gdzie wyraźnie dochodzi do głosu uporczywie powtarzany i stwarzający napięcie, małosekundowy motyw główny, opowiadający o jakiejś tragicznej sytuacji.
Napięcie emocjonalne utworu, mimo iż powściągliwie ściszone, zmierza do pełnej żalu wypowiedzi będącej jego rozwiązaniem, wyrażonej chwilowym wzburzeniem. Tak jakby ktoś żaląc się, nie mógł w pewnej chwili powstrzymać emocji.
Wersja orkiestrowa, pomimo że w swej wymowie odmienna od oryginalnej – granej zwykle na fortepianie, była interesującym początkiem koncertu. Orkiestra, ukazywała utwór ten w nieco innym – łagodniejszym świetle, gdzie poszczególne frazy rysowane były przed słuchaczem ciągłą-mniej sugestywną kreską, niż zwykle ma to miejsce na fortepianie. Godne podziwu było jednak rozplanowanie poszczególnych dźwięków, dzielących się na głosy w poszczególnych sekcjach orkiestry. Całość obficie zniuansowana i kipiąca detalami, okazała się dla mnie kapitalną wersją tego utworu.
Popisy na klarnet…
Koncert klarnetowy B-dur Karola Kurpińskiego, przyniósł słuchaczom w kontraście zupełnie odmienne nastroje. To utwór nieco zagadkowy, z którego zachowała się jedynie część pierwsza – Allegro. Dzieło jest efektowną mieszanką wirtuozerii i humoru, gdzie popis wykorzystujący niemal całą skalę instrumentu, zyskuje pierwszeństwo. To prawdziwy test możliwości, zarówno dla wykonawcy jak i samego klarnetu, gdzie artysta oraz sam instrument, są poddawani wymagającym próbom.
Mimo iż sam utwór nie należy do najtrudniejszych i jest napisany w wygodnej dla klarnetu tonacji B-dur, to powiedzieć trzeba, że należy się wiele postarać, aby sprostać wymaganiom tego dzieła wyrażających się w błyskotliwych pochodach gamowych, przebiegach chromatycznych i spektakularnych pasażach. Solista ukazał ów elementy w najlepszym świetle, dając popis swoich wszechstronnych umiejętności.
Wykonanie kadencji, czyli wirtuozowskiego fragmentu partii solisty, następującego pod koniec utworu, okazało się być efektowne jak cały utwór, choć jednocześnie delikatnie odbiegające od brawurowo wykonanej całości. Co jednak nie zakłóciło, bardzo pozytywnego w odbiorze całokształtu tej interpretacji.
Natchnione klawisze…
Zdecydowanie największą niespodzianką w programie minionego koncertu, okazał się Koncert e-moll op.11 Fryderyka Chopina, wykonany z wielkim pietyzmem przez młodą pianistkę z Japonii.
Koncert e-moll to kompozycja napisana przez 20-letniego Chopina, który opracowywał ją około 1 rok. Prawykonanie dzieła miało miejsce 11 października 1830 r. w Warszawie.
Koncert składa się z trzech części: Allegro Maestoso, Romance Larghetto oraz Rondo Vivace, które płynnie następują po sobie i tworzą spójną, nierozerwalną całość.
Allegro maestoso, zatapia słuchacza w świat muzycznego spektaklu poprzez orkiestrowy wstęp, w którego trakcie wyłaniają się dumnie prezentowane, trzy charakterystyczne tematy, grane przez rozśpiewaną sekcję smyczków.
Fortepian pod palcami pianistki w pewnym momencie przejmuje głos zamaszystą frazą, rozpoczynając tym samym głębokie opowiadanie, w którym, początkowo pierwszoplanowa orkiestra, przyjmuje rolę towarzyszącą i dialogującą z fortepianem. Fortepian brzmiąc słodkim tonem, powtarza tematy zawarte we wstępie, rozwijając je w natchnione pieśni przeplatane chwilami dramatyzmu i wzburzenia.
Następujące za chwilę Romance Larghetto, przynosi muzykę ściszoną i pełną delikatności. To dzieło przepełnione miłością i pokojem, ewokuje bogactwo uczuć, gdzie każda wybrzmiewająca nuta zaczyna rezonować w ludzkich emocjach. Bierze swój początek z ciszy i do ciszy powraca.
Od początku utworu partia orkiestry wybrzmiewa półgłosem, wyłania się z ciszy nie chcąc przeszkadzać narracji fortepianu, jest subtelnym tłem.
Śpiewnie dialogujące skrzypce, wtórują pełnej słodyczy fortepianowej wypowiedzi, potwierdzając powagę dziejącego się muzycznego misterium. W narracji pojawiają się momenty żarliwe o jednocześnie delikatnej, filigranowej strukturze, pod palcami pianistki nieco powściągliwe w wyrazie, gdzie do śpiewających skrzypiec, dołączają: altówki, wiolonczele i nucący, podkreślający całość, kontrabas.
Ostatnia część Koncertu e-moll, zabiera słuchacza do krainy polskiego folkloru. Od pierwszych dźwięków Rondo Vivace swoim żywym i zadziornym stylem, zaprasza do tańca. Fortepian jest tu głównym wodzirejem, który zaczyna prowadzić ludową biesiadę, jakoby trzymając całą orkiestrę w swym dowództwie. Wtórująca orkiestra zauroczona skoczną i pełną figlarności melodią fortepianu, dołącza do wspólnej zabawy. Taneczne przeplatanie się partii orkiestry z fortepianem, zmierza do roztańczonego, zagonionego zakończenia. Całość skrząca się iskrami efektownych figuracji.
Rubaszne motywy krakowiaka zawarte w tej części utworu, wybrzmiały z radością i przytupem, nie pozostawiając wątpliwości, że ma się do czynienia z interpretacją w pełni przemyślaną i zrozumianą przez pianistkę. W grze nie było naśladownictwa, ani bezduszności rodem z mechanicznej pozytywki, muzyka płynęła prosto z serca w swój naturalny sposób.
Wykonanie koncertu e-moll było doprawdy kapitalną interpretacją, solistka przekazywała ekspresję różnorodnych uczuć, oraz polskość w najgłębszych warstwach dzieła. Całość bez nerwowości, pulsująca muzykalnością, sprawiła na mnie ogromnie pozytywne wrażenie.
Pomimo że solistka grała na elektronicznym fortepianie – a to z uwagi na brak miejsca na scenie, by pomieścić pełnowymiarowy akustyczny fortepian – całość brzmiała możliwie naturalnie, tylko w niektórych momentach, zdradzając słabości dźwiękowe wynikające z użycia tego typu instrumentu. Warto również zaznaczyć, że w orkiestrze zauważalny był też brak sekcji instrumentów dętych, co w pewnym stopniu uszczuplało przekaz utworu. Tym niemniej, pozostałe grupy instrumentów w zastępstwie, jakoby transkrybując grane zwykle przez nie fragmenty, wywiązały się z tego zadania wzorowo.
Wnioski końcowe…
Program koncertu skomponowany był zatem bardzo ciekawie, choć jak zawsze, okazał się on niespodzianką aż do ostatniej chwili. Warto było jednak czekać z dozą niepewności, jaką powodowała w słuchaczu niewiedza, co będzie miał za chwilę słuchać. Że mrokiem tajemnicy, zostały okryte tak ważne dzieła w muzyce polskiej, jak np. Koncert e-moll op.11 Fryderyka Chopina. Była to chyba najpiękniejsza niespodzianka minionego wieczoru. Nie spodziewałem się tak ekspresyjnego wykonania tego utworu.
Koncert niepomiernie zaskakiwał więc bardzo wysokim poziomem wykonawczym, pełen był muzycznych przeżyć, które wywierały pozytywne wrażenie po raz kolejny. Pomimo dość trudnych warunków lokalowych i akustycznych w jakich tym razem przyszło występować muzykom, całość prezentowana była na bardzo wysokim, profesjonalnym poziomie. Da się zauważyć na przestrzeni lat przeszłych, że każdy festiwalowy koncert odbywający się w ramach tej zacnej inicjatywy, również docierającej do naszego miasta, dostarcza zambrowskiej publiczności wielu wzniosłych odczuć estetycznych. Jest on chyba najbardziej wartościowym wydarzeniem kulturalnym na jakie warto wybrać się zawsze, tym bardziej że na każde z nich, wstęp jest wolny. Serdecznie polecam.
Bardzo dziękuję Artystom, Organizatorom, Fundatorom oraz Dyrekcji zambrowskiego Centrum Kultury, za bardzo inspirujący wieczór w towarzystwie pięknej muzyki, również dzięki któremu powstała niniejsza recenzja.
Opr. Zambrowski miłośnik muzyki