Koncert duetu Belarte zainaugurował XIV Międzynarodowy Festiwal Kameralistyki Sacrum et Musica. W kościele sióstr benedyktynek wystąpili: znana już łomżyńskiej publiczności nie tylko z festiwalu, ale też z koncertów z orkiestrą Filharmonii Kameralnej skrzypaczka Marta Magdalena Lelek oraz pianista Maurizio Silva, a na program entuzjastycznie przyjętego przez licznych widzów koncertu złożyły się utwory Schuberta, Rachmaninowa, Chopina, Drdli, Kreislera oraz bogaty wybór filmowych tematów autorstwa Wojciecha Kilara.
Publiczność łomżyńska i nie tylko, bowiem festiwalowe koncerty odbywają się w licznych miejscowościach aż trzech województw, przyzwyczaiła się już do tego, że organizująca Sacrum et Musica Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego niezmiennie dba o wysoki poziom repertuarowy i wykonawczy tej, unikalnej również w skali kraju, inicjatywy. Dlatego w niedzielny wieczór w świątyni przy ulicy Dwornej zabrakło miejsc dla wszystkich spragnionych muzyki kameralnej i artystycznych przeżyć najwyższych lotów. Martę Magdalenę Lelek słuchacze znali już z trzech łomżyńskich koncertów, a do tego na każdy z nich artystka przygotowywała jakąś niespodziankę. Za swej pierwszej bytności w Łomży zagrała więc podczas festiwalu Sacrum et Musica A.D. 2012 z Orkiestrą Kameralną Meksykańskiego Radia pod batutą Michaela Meissnera
Koncert skrzypcowy Andrzeja Panufnika, oryginalnie napisany dla giganta skrzypiec Yehudi’ego Menuhina. W marcu roku następnego wystąpiła już z łomżyńską orkiestrą, uświetniając koncert „Lutosławski i jego inspiracje” w Roku imienia wielkiego kompozytora premierą przebojowych piosenek Lutosławskiego, pisanych pod pseudonimem Derwid, w aranżacji na skrzypce, zaś po niespełna dwóch latach wykonała z nią, również premierowo, filmowe przeboje Wojciecha Kilara na skrzypce solo i orkiestrę. Tym razem zagrała w duecie z wyśmienitym pianistą Maurizio Silvą, który w Łomży zagrał co prawda po raz pierwszy, ale łomżyńska publiczność zna doskonale jego ojca Rubena Silvę, wybitnego dyrygenta pochodzącego z Boliwii.
Wszystko to sprawiło, że atmosfera od samego początku była wyśmienita, a artyści za ciepłe przyjęcie odpłacili się w sposób najlepszy z możliwych, grając na najwyższym poziomie.
Program koncertu został podzielony tak, że po dwóch utworach duetu dwukrotnie przychodził moment solowych popisów pianisty, zaś na finał zabrzmiał kolejny duet. Były nim „Ciepienia miłosne” austriackiego kompozytora i skrzypka Fritz Kreisler, wcześniej zaś oboje artyści zagrali wspólnie „Vocalize” Siergieja Rachmaninowa, „Serenada” i „Ave Maria” op. 52 Franza Schuberta oraz „Souvenir” Františka Drdli, znanego w Czechach, ale u nasz rzadziej grywanego kompozytora.
– Mamy taki zwyczaj, że jak gramy razem, to dzielimy program na utwory wspólne, jak i solowe, żeby było większe urozmaicenie – wyjaśnia Mauricio Silva. – Zestawiając ten program zastanawialiśmy się, czy nie zagrać czegoś na same skrzypce, żeby Mauricio miał chwilę oddechu, jednak chcieliśmy utrzymać ten koncert w takich letnich klimatach, a na skrzypce nie ma utworów do tego pasujących – dodaje Marta Magdalena Lelek. – Oczywiście nie brakuje utworów, które by się pięknie prezentowały w akustyce kościelnej, ale mają one zazwyczaj cięższy, bardziej poważny charakter – dopowiada Mauricio Silva, który jako pianista grający solo też zebrał moc oklasków, szczególnie za wirtuozowskie wykonanie Poloneza as-dur op. 53 oraz Etiudy C-moll op. 10 nr 12 – Rewolucyjnej Fryderyka Chopina. Chopinowski blok dopełniły Mazurki op. 68, a już najsłynniejsze tematy Wojciecha Kilara, szczególnie walc z filmu „Trędowata” i polonez z „Pana Tadeusza” zachwyciły nawet najwytrawniejszych słuchaczy instrumentalnym i interpretacyjnym kunsztem. Nie mogło więc obyć się bez filmowego bisu, walca Kilara z obrazu „Ziemia obiecana”, ale tym razem zagranego już z Martą Magdaleną Lelek – również wirtuozem co się zowie.
– Każda tego typu inicjatywa jak ten festiwal jest na wagę złota – ocenia Mauricio Silva. – Bardzo ważne jest, żeby wyjść z tą kulturą nie tylko do ludzi, którzy przychodzą do filharmonii, ponieważ ci ludzie i tak będą przychodzić, bo są z tą muzyką i kulturą obeznani. Chodzi też o to, żeby zachęcić ludzi, którzy na co dzień nie mają styczności z tego typu muzyką, żeby mogli przekonać się, że jest ona wartościowa, ciekawa, również wesoła czy przyjemna – nawet jeżeli na co dzień nie ma się z nią do czynienia. Może kiedyś kilka z takich osób też z własnej woli przyjdzie do filharmonii? – W tym programie mamy na przykład „Serenadę” Schuberta i publiczność usłyszy jego nazwisko, jego muzykę – może ten utwór jej się spodoba i kiedyś przyjdzie do filharmonii na jego symfonię, tak samo jest z Rachmaninowem czy Chopinem – dodaje Marta Magdalena Lelek, również nie kryjąca wyrazów uznania dla łomżyńskiego festiwalu.
Wojciech Chamryk