Atom String Quartet, jeden z najsłynniejszych kwartetów smyczkowych nie tylko w skali krajowej, zagrał pierwszy koncert w Łomży. Było to możliwe z racji udziału Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego w programie Scena Muzyki Polskiej Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca, realizowanego w filharmoniach Łomży, Krakowa i Warszawy. Dzięki temu łomżyńscy i przyjezdni melomani mogli uczestniczyć w wyjątkowym koncercie połączonych składów Atom String Quartet i Szczecin Philharmonic Wind Quartet, wykonujących pieśni Mieczysława Karłowicza w aranżacjach z płyty „Karłowicz Recomposed”.
Już występujący jako pierwszy w tegorocznej odsłonie Sceny Muzyki Polskiej pianista Adam Kośmieja, wykonujący kompozycje Tomasza Sikorskiego, Kazimierza Serockiego i Aleksandra Tansmana, zachwycił łomżyńską publiczność, zadając przy tym kłam tezie, że muzyka współczesna nie jest w stanie dotrzeć do słuchaczy, zwłaszcza jeśli podana jest w formie typowego recitalu.
Zainteresowanie koncertem Atom String Quartet i Szczecin Philharmonic Wind Quartet było jeszcze większe, ale to nic zaskakującego w kontekście sporej, jak na obraną stylistykę, popularności skrzypków Dawida Lubowicza i Mateusza Smoczyńskiego, altowiolisty Michała Zaborskiego oraz wiolonczelisty Krzysztofa Lenczowskiego – klasycznie wykształconych muzyków z duszami jazzmanów, mogących pochwalić się już sporym dorobkiem, obejmującym płyty z własnymi i cudzymi kompozycjami, np. Krzysztofa Pendereckiego. Ostatnią pozycją w dyskografii kwartetu jest album „Karłowicz Recomposed”, zrealizowany dzięki współpracy z Filharmonią w Szczecinie. – Od kilku lat jesteśmy w bardzo dobrej komitywie z Filharmonią im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, czego kulminacją w pewnym momencie było to, że byliśmy tam artystą rezydentem i zagraliśmy w jednym sezonie kilka koncertów, co nie jest normą – mówi Krzysztof Lenczowski. – W czasie pandemii Filharmonia przygotowywała koncerty internetowe, zarówno swoich artystów, jak i z nią zaprzyjaźnionych. Do nas też zwróciła się z prośbą, żebyśmy nagrali kilka streamingów. Podczas burzy mózgów ustaliliśmy, że sięgniemy po Karłowicza i padło na pieśni. Początkowo nagraliśmy je metodą nakładkową, aranżując na dwa kwartety smyczkowe i każdy z nas miał do wykonania podwójną partię. Bardzo się to spodobało i pojawiła się sugestia, że może zrobimy cały projekt z Karłowiczem. Wtedy zdecydowaliśmy się na ten kontrast brzmieniowy, żeby nie były to dwa kwartety smyczkowe, żeby trochę to zróżnicować barwowo.
Owym kontrastem okazało się zaproszenie do nagrania płyty i udziału w koncertach Szczecin Philharmonic Wind Quartet, grającego w składzie: Filippo del Noce – flet, Mateusz Żurawski – obój, Piotr Wybraniec – klarnet, Edyta Moroz – fagot. Brzmienie instrumentów dętych drewnianych w ciekawy sposób dopełniło partie klasycznego kwartetu smyczkowego, a z racji urozmaiconych aranżacji, autorstwa poszczególnych muzyków Atom String Quartet, można tu mówić o nowym spojrzeniu na klasyczne pieśni Mieczysława Karłowicza. Potwierdziła to już pierwsza z nich, „Pamiętam ciche, jasne, złote dnie”, w której jazzowe brzmienia przeplatały się z odniesieniami do folku. Z każdym kolejnym utworem robiło się jeszcze ciekawiej. W „Czasem, gdy długo na pół sennie marzę” Mateusz Smoczyński wykorzystał skrzypce barytonowe, grając na nich porywające, jazzowe solo, a Krzysztof Lenczowski pokazał, nie po raz pierwszy zresztą, że wiolonczela może być również instrumentem perkusyjnym. Z kolei w „Rdzawe liście strząsa z drzew” partie solowe należały do altowiolisty Michała Zaborskiego, zaś Lenczowski wystąpił w roli kontrabasisty, by już po chwili grać jeszcze bardziej wyrazistą rytmicznie partię w „Przed nocą wieczną”, dzięki czemu Smoczyński mógł popisać się wirtuozowską partią solową. Pierwsza z pieśni o tematyce morskiej „Po szerokiem, szerokiem morzu” urzekała aranżacyjnym rozmachem i pięknym współbrzmieniem obu kwartetów, łączących jazzowe i klasyczne brzmienia, zaś „Zasmuconej” i „Zawód” okazały się bardziej melancholijne i pełne jakiejś tęsknoty, z pięknym dialogiem Lenczowski-Smoczyński, wejściami oboju Mateusza Żurawskiego oraz płynnym przejęciem solówki Smoczyńskiego przez Dawida Lubowicza w tej ostatniej kompozycji. „Mów do mnie jeszcze” i „W wieczorną ciszę” okazały się równie klimatyczne i pełne zadumy, zaś delikatne partie smyczków ładnie współbrzmiały w nich z instrumentami dętymi. „Pod jaworem” wykonał tylko Atom String Quartet, a punktem kulminacyjnym były tu aż dwie solówki: liryczna Lubowicza i bardziej ognista Smoczyńskiego. Z kolei w finałowym „Na spokojnem, ciemnem morzu” ten nietypowy oktet zachwycił publiczność płynnym przejściem od jazzowej swobody do rytmów inspirowanych foklorem – nic dziwnego, że nie mogło obyć się bez bisu.
– Nie chcieliśmy sytuacji, że są dwa kwartety, jazzowy i klasyczny, i mamy między nimi coś na kształt rywalizacji, że koledzy wykształceni klasycznie grają tylko nuty, a my improwizujemy – podsumowuje Krzysztof Lenczowski. – Stąd postawienie na kontrast i jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, że akurat ten zestaw, nie tylko instrumentalny, ale i osobowy, został zaproponowany przez stronę Filharmonii, bo wsparli nas przy nagrywaniu tej płyty naprawdę wspaniali, młodzi muzycy, bardzo zaangażowani i otwarci również na improwizowanie.