Łomżyńscy filharmonicy zwieńczyli Rok Romantyzmu Polskiego koncertem muzyki polskiej. Solistkami w utworach Chopina i Paderewskiego były pianistka Kaja Kosowska i koncertmistrzyni orkiestry Izabela Bławat-Leofreddi. Głównym punktem programu było światowe prawykonanie Suity polskiej na flet, skrzypce i orkiestrę smyczkową Mateusza Smoczyńskiego, który wraz z flecistką Jadwigą Kotnowską wystąpił również jako solista w owacyjnie przyjętej, napisanej dla łomżyńskiej orkiestry kompozycji. Suita trafi na kolejną płytę Filharmonii Kameralnej, a na razie ukazała się najnowsza, „Polish Stories”.

Okres przedświąteczny okazał się dla Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego nad wyraz pracowity. W środę orkiestra pod kierunkiem Jana Miłosza Zarzyckiego zagrała dwa razy, prezentując program „Romantycznie i po polsku” najpierw dzieciom i młodzieży, a w południe uczestnikom programu „Filharmonia dostępna” z różnymi stopniami niepełnosprawności oraz seniorom, realizowanego przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w partnerstwie z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Institut für Bildung und Kultur e.V. oraz Fundacją Kultury bez Barier. Stąd nie tylko koncert muzyki polskiej, obejmujący arcydzieła Fryderyka Chopina, Michała Kleofasa Ogińskiego, Ignacego Jana Paderewskiego czy Stanisława Moniuszki, wykonane z udziałem solistek, sopranistki Magdaleny Stanciu, pianistki Kai Kosowskiej oraz skrzypaczki Izabeli Bławat-Leofreddi, ale też warsztaty muzyczne, poprowadzone przez Przemysława Kamińskiego i Stanisławę Chyl oraz plastyczne pod kierunkiem Ivayly Żivkovej-Roszak. Niektórym z uczestników koncertu muzyka i jej piękne wykonanie tak przypadły do gustu, że wybrali się do nowej sali Filharmonii Kameralnej również w czwartkowy wieczór, żeby posłuchać pełnej wersji tego koncertu, a do tego sensacyjnego prawykonania.
Najpierw jednak sceną zawładnęła pianistka Kaja Kosowska, absolwentka Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach prezentująca się w Chopinowskich polonezach i walcach, zaś na finał wykonująca Scherzo h-moll op. 20 z bardzo adekwatnym do przedświątecznej pory cytatem z kolędy„Lulajże Jezuniu”. Artystka jest niewidoma, co w dzisiejszych czasach nie jest niczym szokującym, zwłaszcza kiedy przypomnimy sobie wielkie kariery innych ociemniałych pianistów, jak choćby Mieczysław Kosz, Edwin Kowalik czy Janusz Skowron, który zresztą ponad 10 lat temu miał okazję wystąpić z orkiestrą Filharmonii Kameralnej oraz kwartetem Tomasza Bielskiego. Kaja Kosowska również zdecydowała się na coś podobnego, wykonując z łomżyńskimi filharmonikami Menueta G-dur op 14 nr 1 Ignacego Jana Paderewskiego, gdzie musiała grać na pamięć i ściśle według partytury, nie widząc znaków dyrygenta, ale sprostała wyzwaniu. Jeszcze bardziej owacyjnie publiczność przyjęła Izabelę Bławat-Leofreddi; koncertmistrzyni orkiestry zabłysła w dwóch kompozycjach Wieniawskiego, Obertasie op. 19 nr 2 oraz Polonezie D-dur op. 4.
Zgodnie z oczekiwaniami miejscowych i przyjezdnych melomanów najbardziej porywającym punktem programu okazało się światowe prawykonanie Suity polskiej na flet, skrzypce i orkiestrę smyczkową Mateusza Smoczyńskiego. To kolejny już utwór, powstały w ramach programu „Zamówienia kompozytorskie”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, dzięki środkom ministra kultury i dziedzictwa narodowego, pochodzącym z Funduszu Promocji Kultury.
Wybitny skrzypek, znany z Atom String Quartet, koncertującego w Łomży w roku ubiegłym, dzięki programowi Scena Muzyki Polskiej i amerykańskiego Turtle Island Quartet, obajwił się jako kompozytor już jakiś czas temu. Zaczął od koncertu na skrzypce „Adam’s Apple”, w kolejnym „2PiX” następnym instrumentem solowym stał się saksofon tenorowy, zaś w mającym premierę niedawno „Fallen Angel” do skrzypiec doszedł fortepian. Tym razem, dzięki wieloletniej znajomości z wybitną flecistką Jadwigą Kotnowską, pomysłodawczynią nie tylko koncertu, ale również autorką jego tytułu, mógł napisać czteroczęściowy koncert na flet i skrzypce. Połączył w nim z bardzo dobrym efektem końcowym, swe wieloletnie fascynacje muzyką ludową, jazzem (stąd wykorzystanie również eleltrycznych skrzypiec) oraz współczesną. – Jestem wykształconym klasycznie skrzypkiem, skończyłem UMFC, nazywało się to jeszcze wtedy Akademia Muzyczna im. Fryderyka Chopina, ale jak byłem dzieckiem, to grałem w kapeli ludowej, mam więc doświadczenie w jej wykonywaniu – wyjaśnia Mateusz Smoczyński, nie bez powodów porównywany z takimi legendami jak Michał Urbaniak i Zbigniew Seifert, zresztą zwycięzca II Międzynarodowego Jazzowego Konkursu Skrzypcowego jego imienia. – Do tego moją wielką pasją od dziecka był jazz, dlatego cokolwiek teraz robię, to zawsze jest to zgodne z moją naturą: ponieważ siedziałem w tych trzech gatunkach, to nikogo nie oszukuję, nie chcę być kimś, kim nie jestem – robię coś, co jest bardzo naturalne, a do tego syntetyczne.
Piękne, ludowe motywy, swoboda niczym z jazzowych kompozycji, ale też nawiązania do bluegrassu czy minimalizmu, wiele znaczącego dla Mateusza Smoczyńskiego amerykańskiego kompozytora Johna Adamsa – w warstwie instrumentalnej działo się tu naprawdę wiele, a do tego imponowała interakcja dyrygent-orkiestra-soliści oraz samo wykonanie: żywiołowe, a do tego bardzo precyzyjne. – Wrażenia są wspaniałe, zwłaszcza kiedy się słyszy, jak orkiestra wykonuje utwór, który się pisało przez jakiś czas – mówi Mateusz Smoczyński. – To zawsze jest miłe wrażenie, a tutaj jeszcze orkiestra stanęła na wysokości zadania i pięknie się przygotowała. Jakiś czas temu odbyło się również nagranie tego utworu na potrzeby płyty, co też sprawiło, że dla orkiestry nie był to świeży materiał, a do tego musieliśmy przesunąć ten koncert ze względów zdrowotnych z października na grudzień, co też miało wpływ na lepsze przygotowanie.
Nic więc dziwnego, że znany również poza granicami kraju kompozytor chce pochwalić się swym najnowszym dziełem również w innych krajach. – Nie mam aktualnie sprecyzowanych planów co do tej kompozycji, ale chciałbym pokazać ją szerzej, również poza granicami kraju – zapowiada Mateusz Smoczyński. – Tutaj osobą, która może to bardzo pchnąć do przodu jest Jadwiga Kotnowska, wybitna flecistka koncertująca na całym świecie, bardzo ważna postać w świecie muzyki – jestem więc przekonany, że będziemy jeździć z tym utworem; tym bardziej, że czerpie on z polskiego folkloru i dlatego warto go szerzej prezentować.
Na razie wiadomo, że Suita polska na flet, skrzypce i orkiestrę smyczkową trafi na kolejny, sukcesywnie nagrywany, album Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Akurat w dniu koncertu ukazał się ten najnowszy, „Polish Stories”, zawierający kompozycje Mikołaja Hertla, Mikołaja Piotra Góreckiego, Alicji Gronau i Krzysztofa Herdzina, nagrany z udziałem wybitnych solistów Karola Radziwonowicza, Tomasza Strahla oraz Pawła Gusnara – być może będzie to kolejny krążek łomżyńskiej orkiestry nagrodzony Fryderykiem.
Sam koncert zwieńczyła zaś popularna kolęda „Dzisiaj w Betlejem”, ale tak jak w środę śpiewała ją Magdalena Stanciu, to w czwartkowy wieczór po mikrofon sięgnęła koncertmistrzyni wiolonczel Iga Marta Ludkiewicz, co było radosnym i interesującym podsumowaniem tego prawdziwego święta polskiej muzyki.