Pełen muzycznych atrakcji i niespodzianek sylwestrowy koncert przygotowała dla słuchaczy Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego. Jego gwiazdami byli: skrzypaczka i śpiewaczka Yuliya Lebedenko oraz tenor Rafał Bartmiński, oboje znani już łomżyńskim słuchaczom. Nadkomplet publiczności przyjął artystów owacyjnie – nie tylko w najsłynniejszych ariach czy żartobliwych utworach jak koci duet Rossiniego z udziałem „debiutantki” Bogny Szczepańskiej, ale też w instrumentalnych dziełach Dvořáka czy Johanna Straussa syna, prawdziwych popisach orkiestry pod dyrekcją Jana Miłosza Zarzyckiego. – Nie trzeba jechać na sylwestrowy koncert do Warszawy czy Białegostoku, jak mamy tutaj na miejscu taką orkiestrę! – mówili usatysfakcjonowani słuchacze, a wśród noworocznych życzeń przewijało się też takie, żeby kolejny taki koncert odbył się już w wyremontowanej siedzibie łomżyńskich filharmoników.
Łomżyńska orkiestra cieszy się w swym rodzinnym mieście sporą popularnością, a ogólnopolskie i międzynarodowe sukcesy przekładają się też na coraz większe zainteresowanie jej koncertami.
Co istotne dotyczy to nie tylko takich o stricte rozrywkowej proweniencji, ale podczas każdego sezonu kilka koncertów jest szczególnie obleganych. Należy też do nich rzecz jasna również ten sylwestrowy, odbywający się na półmetku każdego sezonu i symbolicznie wieńczący mijający rok. Ten poprzedni był dla łomżyńskich filharmoników szczególnie udany: ogrom sukcesów z tym najbardziej przełomowym, prestiżową nagrodą Fryderyka za płytę „Polish Contemporary Concertos” sprawił, że było co świętować. Dlatego bilety na koncert sylwestrowy rozeszły się błyskawicznie – już na początku listopada można było o nich tylko pomarzyć, dla spóźnialskich pozostały tylko wejściówki i listy rezerwowe. Zainteresowanie było tym większe, że Rafał Bartmiński pokazał się w Łomży z bardzo dobrej strony podczas koncertu sylwestrowego przed pięciu laty, poza tym nie bez przyczyny należy do ścisłej czołówki tenorów, równie dobrze czując się w każdym rodzaju repertuaru, od klasyczno-operowego do rozrywkowego. Z kolei artystka z Białorusi Yuliya Lebedenko to objawienie niedawnego, jubileuszowego XV Międzynarodowego Festiwalu Kameralistyki Sacrum et Musica. Wszechstronnie wykształcona skrzypaczka, kontynuująca edukację w renomowanych uczelniach i konserwatoriach w Europie oraz USA, 22. września ubiegłego roku okazała się objawieniem koncertu Brzeskiej Orkiestry Kameralnej pod batutą Wiaczesława Prilepina, nie tylko grając, ale też śpiewając, choćby słynną „Habanerę“ z opery „Carmen“ Bizeta. Nie mogło jej rzecz jasna zabraknąć podczas koncertu sylwestrowego, a na całość programu, owacyjnie przyjętego przez słuchaczy, złożyło się aż 21 utworów.
Mimo tego, że charakter koncertu był, z racji samego wydarzenia dość rozrywkowy, nie zabrakło też utworów z szeroko rozumianej klasyki. Dlatego wytrawni melomani mogli rozkoszować się instrumentalnymi arcydziełami w nienagannym wykonaniu samej orkiestry, choćby Tańcem słowiańskim nr 8 op. 46 Antonína Dvořáka. Zabrzmiały też w reprezentatywnym wyborze najpiękniejsze arie z oper „Turandot“, „Trubadur“ i „Rigoletto“ włoskich mistrzów: Giacomo Pucciniego czy Giuseppe Verdiego. Yuliya Lebedenko szybko dała też o sobie znać jako skrzypaczka. Zaczęła od „Cygańskich melodii” op. 20 Pablo de Sarasate, a swą popisową „Habanerę” zagrała i zaśpiewała wśród publiczności. Drugą część koncertu zaczęła na scenie wśród niemal całkowitych ciemności, a dlaczego tak się stało oczarowni słuchacze przekonali się dość szybko – fragment „Zimy” z „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego nabrał w tym enturażu jeszcze większego blasku. Pięknie zabrzmiał też najsłynniejszy utwór amerykańskiego kompozytora Williama Krolla „Banjo and Fiddle“, ale największe zaskoczenie ze strony solistki miało jeszcze nadejść. Okazał się nim koci duet „Duetto buffo di gue gatti” Rossiniego na dwa soprany, gdzie drugą partię wykonał niezrównany kontrabasista orkiestry Bogdan Szczepański, w kobiecym przebraniu i ukrywający się pod odpowiednio dla tej okazji brzmiącym pseudonimem. Słuchacze uwielbiają takie niespodzianki, dlatego przyjęli ten zaskakujący duet burzą braw.
Równie gorąco oklaskiwali duety obojga solistów czy rozsławione przez Jana Kiepurę słynne przeboje „Ninon” i „Brunetki, blondynki” w wykonaniu Rafała Bartmińskiego.
Yuliya Lebedenko zaskoczyła też publiczność po raz kolejny, bo kiedy po kocim duecie Bogdan Szczepański musiał błyskawicznie się przebrać, solistka zastąpiła go w „Libertango” Astora Piazzolli za kontrabasem, debiutując tym samym na tym instrumencie. Dopiero gdy przejął go prawowity muzyk-wirtuoz przerzuciła się na skrzypce, na których, jak sama przyznaje, czuje się znaczni pewniej. Ciekawostką było też wykonanie słynnego utworu „Dorogoj dlinnoju” rosyjskiego kompozytora Borysa Fomina, powszechnie znanego jako „Those Were The Days” czy „To były piękne dni”, więc od razu bisowanego. Słuchacze też mogli wykazać się w tradycyjnie wieńczącym koncert „Marszu Radetzky’ego” Johanna Straussa ojca, ale nie był to w żadnym razie koniec muzycznych atrakcji. „Libiamo“ z opery „Traviata“ Verdiego było jeszcze w programie, ale artyści nie dali się długo prosić o kolejne bisy, którymi okazały się „Oczi cziornyje” oraz „La spagnola”.
– Co za koncert, co za wrażenia! – komentowali na gorąco słuchacze, ciesząc się, że tylko w styczniu będą mieli okazję uczestniczyć aż w czterech koncertach Filharmonii Kameralnej, bądź też przez nią organizowanych.
Wojciech Chamryk