Orkiestra Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego po raz pierwszy wykonała dwa koncerty stworzone dla niej w ramach „Zamówień kompozytorskich”. Narew Concerto Sławomira Czarneckiego zagrali sami filharmonicy pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego. Koncert na harmonijkę ustną i orkiestrę smyczkową Krzysztofa Herdzina zabrzmiał z udziałem solisty, jazzowego harmonijkarza Kacpra Smolińskiego. To utwór bez precedensu, pierwszy tego typu w polskiej literaturze muzycznej. Obie kompozycje zostały zarejestrowane, więc już wkrótce będzie można posłuchać ich z płyt. Program dopełnił koncert skrzypcowy Zima ze słynnych „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego w wirtuozowskiej interpretacji Mateusza Kasprzak-Łabudzińskiego.
Nie po raz pierwszy okazuje się, że realizowany przez Instytut Muzyki i Tańca program „Zamówienia kompozytorskie”, dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, ma niebagatelny wpływ na poszerzenie repertuaru orkiestry Filharmonii Kameralnej. Wystarczy tylko przypomnieć utwory autorstwa choćby Romualda Twardowskiego, Edwarda Sielickiego czy Eunho Changa z Korei Południowej, grane przez łomżyńskich filharmoników na żywo bądź nagrywane na płyty. Kolejnym walorem ministerialnego programu jest możliwość spotkania się z kompozytorami przed koncertem, a w czwartkowy wieczór na takowe z Krzysztofem Herdzinem i Sławomirem Czarneckim stawiła się tak liczna grupa młodszych i starszych melomanów, że trzeba było dostawiać krzesełka.
Twórcy opowiadali o swej pracy, ale głównym tematem były jednak utwory stworzone przez nich dla Filharmonii Kameralnej.
– Narew Concerto to utwór poświęcony tym terenom, zainspirowany wspomnieniami z tej pięknej ziemi i moimi kontaktami z Łomżą – opowiadał Sławomir Czarnecki, podkreślając, że zawsze szukał w muzyce piękna, a akurat ta kompozycja jest wyrazem jego sięgnięcia do tradycji, bo do elementów modernistycznych starał się w niej dopasować również bardziej tradycyjne, nawet renesansowe czy barokowe. Kompozytor wyjaśnił też słuchaczom czym jest, preferowany przez niego analogizm, czyli twórcze nawiązywanie, poszukiwanie analogii do twórczości dawnych i współczesnych kompozytorów. Z kolei Krzysztof Herdzin przedstawił historię powstania Koncertu na harmonijkę ustną i orkiestrę smyczkową, ukazując przy tym historię tego instrumentu w muzyce popularnej oraz tej ambitniejszej, z klasyczną włącznie. – Dopiero po II wojnie światowej kompozytorzy mieli odwagę sprawdzić harmonijkę w warunkach solowych, również w salach filharmonicznych – mówił Krzysztof Herdzin. – Wcześniej towarzyszyła ona ludziom w spotkaniach, podróżach, była instrumentem popularnym i wykorzystywanym w różnych gatunkach muzycznych, chociaż już wtedy dostrzegano jego potencjał.
Zauważył go również Jan Miłosz Zarzycki, skrzętnie wykorzystał więc informację Mirosława Dziewy, że na festiwalu Novum Jazz Festival przed dwoma laty objawił się ogromny talent.
– W Polsce tak naprawdę nie mieliśmy dotąd kogoś takiego jak Kacper Smoliński – mówił Krzysztof Herdzin. – To bardzo utalentowany, wszechstronny muzyk, a jego harmonijka ma dwa rzędy dźwięków, opartych na dwóch skalach całotonowych, co daje ogromne możliwości.
Zanim jednak mogli się o tym przekonać łomżyńscy i przyjezdni melomani zabrzmiał Koncert skrzypcowy nr 4 f-moll RV 297 Zima, jedna z czterech części „Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego, bowiem program został ułożony tak, aby ukazać ewolucję muzyki od czasów baroku do współczesnych. Mateusz Kasprzak-Łabudziński zachwycił słuchaczy wirtuozowskim kunsztem, po czym przyszła pora na pierwsze światowe prawykonanie, zabrzmiał bowiem, trwający 30 minut koncert na harmonijkę i orkiestrę napisany przez Krzystofa Herdzina, absolutne novum nie tylko w jego, bardzo już przecież bogatym, dorobku.
– Do tej pory nikt w Polsce takiego utworu nie napisał, miałem więc bardzo trudny orzech do zgryzienia – mówi Krzysztof Herdzin. – Oczywiście od razu wyobraziłem sobie jak to napisać, miałem wstępną strukturę tej kompozycji, ale co umieścić w środku? I wpadłem na świetny pomysł, bo miałem przecież do czynienia z Kacprem Smolińskim, który gra również jazz, jest świetnym improwizatorem, dlatego postanowiłem wykorzystać jego umiejętności improwizatorskie.
Młody harmonijkarz improwizował faktycznie ze swadą i ogromnym talentem, podobnie zresztą jak podczas konkursu Novum Jazz Festival jesienią 2017 roku czy wiosną, gdy koncertował w Łomży ze swoim zespołem Weezdob Collective, ale też sprawnie wtopił się w organizm orkiestry.
– To już jest coś bardzo bliskiego temu, co chcę robić – mówi Kacper Smoliński. – Jestem bardzo zadowolony, że to przedsięwzięcie doszło do skutku i mam z tego powodu ogromną satysfakcję, tym bardziej, że koncert też był udany – teraz musimy tylko nagrać tę kompozycję.
Drugie światowe prawykonanie również zachwyciło słuchaczy. Również trzyczęściowa, trwająca 25 minut kompozycja okazała się kolejną perełką w dorobku Sławomira Czarneckiego: utworem współczesnym, ale z licznymi odniesieniami choćby do muzyki epoki baroku, co czyniło całość przystępniejszą dla szerszej publiczności. Pierwszoplanowe role kompozytor przeznaczył tu dla pierwszych (Mateusz Kasprzak-Łabudziński) oraz drugich skrzypiec (Piotr Sawicki), altówki (Adrian Stanciu) oraz wiolonczeli (Iga Ludkiewicz), a po wykonaniu nie krył satysfakcji.
– Zawsze nadaję kompozycjom tytuły, które są związane z jakimiś okolicami czy sytuacjami dla mnie bliskimi – mówi Sławomir Czarnecki. – Moja rodzina po mieczu pochodzi z Lubelszczyzny, stąd Concerto Lendinum na płycie „Polish Contemporary Concertos”, która otrzymała Fryderyka, a teraz napisałem dla łomżyńskiej orkiestry Narew Concerto, bo już gdzieś od 10 lat mam związki z Łomżą, a od czterech należę tu do Bractwa Kurkowego i byłem tu nawet w zeszłym tygodniu.
– Dla każdego kompozytora pierwsze prawykonanie jest jak poród, jak wyczekiwanie na pojawienie się naszego dziecka – podsumowuje Krzysztof Herdzin. – Jesteśmy wtedy pełni nerwów, każdy sobie wyobraża jak to będzie, jak zabrzmi i zostanie odebrane przez publiczność. Byłem więc w nerwach, ale zostało to bardzo pięknie zagrane, ciepło przyjęte, więc wszystko poszło jak z płatka.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski