Przemysław Neumann, dyrektor Filharmonii Opolskiej im. Józefa Elsnera, ponownie poprowadził orkiestrę Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Solistami w Symfonii koncertującej D-dur na skrzypce i altówkę Carla Stamitza byli wyśmienici, łomżyńscy muzycy Cezary Gójski i Adrian Stanciu, zaś na finał orkiestra wykonała słynną Symfonię nr 49 f-moll „La Passione” Hob. I:49 Józefa Haydna w kameralnej wersji. Z racji obowiązujących obostrzeń koncert miał premierę online i wciąż można go obejrzeć w sieci, ale łomżyńscy filharmonicy liczą, że już wkrótce będą mogli ponownie spotkać się ze słuchaczami na żywo.
Pandemiczny sezon 2020/2021 jest ogromnym wyzwaniem dla wszystkich artystów i instytucji kultury. Filharmonia Kameralna jest w równie trudnej sytuacji, bo prowadzenie obecnie efektywnej działalności artystycznej, kiedy na dobrą sprawę niczego nie można zaplanować, jest bardziej zmaganiem się z ciągłymi przeciwnościami i utrudnieniami, niż normalnym funkcjonowaniem.
Łomżyńska orkiestra jednak nie poddaje się, już od ponad roku regularnie przygotowując kolejne koncerty online, prowadząc w sieci cykl audycji szkolnych dla najmłodszych słuchaczy oraz grając na żywo przy każdym luzowaniu obostrzeń; ostatnio z ogromnym powodzeniem w drugiej połowie marca, kiedy to wybitny akordeonista Marcin Wyrostek zagrał z filharmonikami w sali Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich aż dwa razy, tak duże było zainteresowanie. Później ponownie zamknięto sale koncertowe, opery i teatry, tak więc koncert pasyjny na żywo musiał zostać odwołany, a filharmonicy znowu „przenieśli się” do sieci. Koncert „Urodziny Fryderyka” z udziałem świetnej pianistki Joanny Marcinkowskiej ucieszył zwolenników muzyki polskiej, po czym przyszła pora na „Trzy oblicza klasycyzmu” i dzieła Mozarta, Haydna oraz Stamiza.
Ów koncert okazał się wydarzeniem nie tylko z racji programu, bo całości Symfonii koncertującej Stamitza łomżyńscy melomani jeszcze nie słyszeli, ale też obsady solistów – w tej trudnej sytuacji posiadanie w orkiestrze muzyków-wirtuozów, potrafiących również udźwignąć ciężar gry solistycznej na najwyższym poziomie, jest ogromnym atutem. A koncertmistrz orkiestry Cezary Gójski i koncertmistrz sekcji alówek Adrian Stanciu grają ze sobą już od kilku lat, debiutując w roli solistów w roku 2018, kiedy to pod mistrzowską batutą Marka Pijarowskiego perfekcyjnie wykonali Symfonię koncertującą na skrzypce i altówkę Es-dur KV 364 Wolfganga Amadeusza Mozarta, jedno z najciekawszych dzieł na kameralny skład w dorobku austriackiego geniusza.
– Od tamtego czasu graliśmy już ze sobą wielokrotnie i oby jak najwięcej – mówi Cezary Gójski. – Oczywiście pandemia trochę pokrzyżowała nam plany i tych koncertów teraz nie ma wiele, dlatego tym bardziej jesteśmy wdzięczni dyrektorowi Janowi Miłoszowi Zarzyckiemu, że umożliwił nam ten występ. – Z Czarkiem zawsze gra mi się bardzo dobrze – dodaje Adrian Stanciu. – Świetnie się rozumiemy; nie tylko w sensie muzycznym, ale również jako koledzy, co też jest bardzo ważne. – W slangu muzycznym mówi się o takiej sytuacji, że doskonale się czujemy, że ta, tak zwana, chemia jest! – dopowiada Cezary Gójski.
Najpierw zabrzmiało jednak urokliwe Divertimento F-dur KV 138 wielkiego Wolfganga Amadeusza – dość często przez łomżyńskich filharmoników wykonywane, ale tak pięknej muzyki, szczególnie porywająco granej, wszak nigdy za wiele. Kiedy Mozart umierał w roku 1791 Carl Philipp Stamitz miał przed sobą jeszcze 10 lat życia, a jego dorobek potwierdza, że go nie zmarnował, o czym świadczy również Symfonia koncertująca D-dur na skrzypce i altówkę.
– To ciekawy utwór, pasujący do reszty programu tego koncertu – zauważa Cezary Gójski. – Jest to podobne, ale nie tak bogate jak Symfonia koncertująca Mozarta, aczkolwiek to wciąż bardzo piękna, urokliwa kompozycja. – Nie tylko dla nas, ale wydaje mi się, że również dla publiczności i wszystkich muzyków w orkiestrze – dodaje Adrian Stanciu.
Obaj muzycy mieli już okazję wykonywać tę kompozycję podczas koncertu Filharmonii Kameralnej w ramach Nocy Muzeów 2019, jednak wtedy zabrzmiało tylko Allegro moderato. Tym razem można było posłuchać całości i była to prawdziwa uczta, mistrzowski pokaz kameralistyki na najwyższym poziomie. Równie perfekcyjnie, pod kierunkiem goszczącego w Łomży poprzednim razem w roku 2016 Przemysława Neumanna, orkiestra wykonała Symfonię nr 49 f-moll „La passione” Józefa Haydna. Łomżyńscy filharmonicy również już ją wykonywali, ale pod batutą kanadyjskiego dyrygenta Nurhana Armana podczas XII Międzynarodowego Festiwalu Kameralistyki Sacrum et Musica zabrzmiała ona w większej obsadzie i bardziej monumentalnie.
Tym razem orkiestra zaprezentowała stonowaną wersję kameralną tej unikalnej, bo jedynej w dorobku kompozytora symfonii w tonacji f-moll, uwypuklającą wiele niuansów i harmonicznych rozwiązań, ale równie piękną. Tym bardziej smuciła cisza na koniec koncertu, kiedy normalnie muzycy zostaliby nagrodzeni za takie wykonanie i stylową interpretację burzą oklasków, a może i owacjami, ale to niestety znak obecnych, niełatwych czasów – podobnie jak to, że koncerty trzeba teraz nagrywać, chociaż muzycy podczas ich przygotowywania jeszcze bardziej tęsknią do kontaktu z publicznością i mimo ogromnych umiejętności wcale nie jest to dla nich łatwe zadanie.
– To coś zupełnie innego niż granie podczas tradycyjnego koncertu, taka sytuacja ma bowiem swoje plusy i minusy – wyjaśnia Cezary Gójski. – Z jednej strony można powiedzieć, że nagrywanie jest łatwiejsze, bo zawsze można coś powtórzyć, poprawić, ale to nie do końca prawda. Kiedy nagrywamy, to każda kolejna wersja, podejście do niej, niesie za sobą zmęczenie i trzeba sprężyć się tak, żeby zabrzmiała jak ta pierwsza i jedyna, bo słuchacz nie może odnieść wrażenia, że coś jest nie tak.
Wojciech Chamryk