Jak co roku Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego przygotowała tradycyjny koncert z okazji Dnia Kobiet. Tradycyjnie też cieszył się on ogromnym zainteresowaniem, bowiem bilety wyprzedały się błyskawicznie. Orkiestrę poprowadził, często goszczący w Łomży, Ruben Silva. Zaśpiewali, entuzjastycznie przyjęci przez publiczność, sopranistka Małgorzata Trojanowska i tenor Michał Dziedzic, dla których, ku zaskoczeniu słuchaczy, był to pierwszy wspólny występ. Świetnie zaprezentowała się również orkiestra, z koncertmistrzynią-solistką Izabelą Bławat-Leofreddi na czele, a wszystkie panie otrzymały kwiaty, dzięki hojności kwiaciarni „Ogrodnik“.
W terminarzu każdej orkiestry są daty, których nie da się pominąć ani też zastąpić innymi koncertami, jak ciekawe by one nie były. Podobnie jest również w Łomży, gdzie Filharmonia Kameralna od lat przyzwyczaiła swoją publiczność, że koncerty karnawałowe, walentynkowe, na ósmy dzień marca czy sylwestrowe są czymś wyjątkowym, swoistą wyprawą do świata bardziej rozrywkowych czy operetkowych, ale równie pięknych co ich „ambitniejsze“ odpowiedniki, kompozycji. Do tego, z racji odpowiedniego doboru repertuaru, koncerty owe jednoczą zarówno zwolenników przyjemnego spędzenia czasu z muzyką graną na żywo, jak też wytrawnych melomanów: pierwsi mogą posłuchać również instrumentalnych arcydzieł czy wielkich, operowych arii; drudzy, z racji walorów samej orkiestry i wysokiego poziomu reprezentowanego przez solistów, również nie tracą, nawet jeśli nie lubią operetki czy muzyki typowo rozrywkowej.
Ruben Silva prowadził łomżyńskich filharmoników wielokrotnie, ostatnio jeszcze przed pandemią w roku 2019, od dawna będąc jednym z ulubieńców tutejszej publiczności. Doskonale jest jej znana również Małgorzata Trojanowska, dzięki licznym koncertom z orkiestrą Filharmonii Kameralnej czy innych, jak na przykład wykonanie „Kantaty o kawie” Jana Sebastiana Bacha w „Retro” w roku 2012 oraz w ramach festiwali Sacrum et Musica czy Drozdowo-Łomża. Trzeci element obsady, to jest tenor Michał Dziedzic, do czwartku 9 marca nie był jeszcze w Łomży zbytnio rozpoznawalny, ale wystarczyły zaledwie dwie godziny, by słuchacze go pokochali – nie tylko za sprawą wokalnego kunsztu, ale też skromności i zjednującej sympatię postawy. Można powiedzieć, że do współpracy obojga solistów doszło w sumie przypadkowo, ponieważ początkowo mieli wystąpić Edyta Piasecka i Sławomir Naborczyk, ale już po raz kolejny okazało się, że takie zrządzenia losu potrafią dać bardzo ciekawe efekty, co potwierdziło się również i tym razem.
Koncert rozpoczęła uwertura do operetki „Baron Cygański“ Straussa juniora, która skutecznie skupiła uwagę publiczności. Trudno było jednak oczekiwać innego efektu, skoro została wykonana nad wyraz stylowo i jednocześnie bardzo swobodnie, tak jakby grała ją XIX-wieczna wiedeńska orkiestra. W pierwszej części nie zabrakło też operowych arii: Małgorzata Trojanowska zabłysła już w dramatycznej „Mesicku na nebi hlubokem“ z „Rusałki“ Antonina Dvořáka, ale jej prawdziwym popisem okazała się aria Traviaty „E strano… Sempre libera“ z opery „La Traviata“ Giuseppe Verdiego, po której została nagrodzona długimi owacjami, a wśród publiczności było słychać głosy, że to wykonanie wywołało ciarki. Michał Dziedzic zaśpiewał co prawda tylko jedną operową arię, ale była to „Questa quella“ z Rigoletta“ Verdiego i zarazem prawdziwy majstersztyk w wykonaniu młodego śpiewaka – aż trudno było uwierzyć w jego słowa, że jeszcze dwa lata temu nie widział siebie na scenie i chciał zrezygnować ze śpiewania. Pozostałą część programu, również drugiej części koncertu, wypełnił już repertuar o bardziej rozrywkowym charakterze, chociaż były wyjątki. Orkiestra zagrała bowiem jeszcze aż trzy kompozycje Johanna Straussa syna, w tym stanowiące muzyczny podkład do obdarowywania pań przez Rubena Silvę, Michała Dziedzica, zastępcę prezydenta Łomży Andrzeja Garlickiego i skrzypka Zbigniewa Piotrowskiego kwiatami, słynne Perpetuum Mobile op. 257, ale zabrzmiał też Czardasz Vittorio Montiego. W tym utworze natchnioną grą popisała się koncertmistrzyni Izabela Bławat-Leofreddi, również bardzo gorąco oklaskiwana: nie tylko przez słuchaczy, ale też koleżanki i kolegów z orkiestry oraz dyrygenta. Były też inne prezenty, z racji rozlosowania wśród posiadaczy koncertowych abonamentów FKiWL podwójnych zaproszeń na spektakle „Wąsik“ oraz „Imę“, organizowane w sali orkiestry przez firmy zewnętrzne. Do tego Michał Dziedzic oczarował publiczność wspaniałym wykonaniem „O sole mio“ i innych włoskich pieśni, zaś Małgorzata Trojanowska przebojami słynnej Ordonki z okresu międzywojnia, „Na pierwszy znak“ i „Miłość ci wszystko wybaczy“. Równie zjawiskowo wypadła jako Sylvia i Giuditta w operetkowych ariach Kalmana i Lehára, zresztą nie bez powodu liczne fragmenty takich perełek jak „Księżniczka czardasza“ czy „Kraina uśmiechu” są żelaznym punktem programu takich koncertów na całym świecie. Podobnie jest z duetami, a tego wieczoru oboje solistów wypadło w nich równie wspaniale jak podczas występów solowych. Tu królowała, wspomniana już, „Księżniczka czardasza“ Imre Kálmána, z racji wykonania „Jakże mam ci wytłumaczyć“, „Tłumy fraków“ i powtórzonego również na bis „Co się dzieje, oszaleję“, ale były też inne duety, z finałowym „Dziewczęta z Barcelony“ z operetki „Clivia“ Nico Dostala. Był to więc wspaniały muzyczny prezent: przede wszystkim dla pań, ale słuchacze-mężczyźni również opuszczali siedzibę Filharmonii Kameralnej ukontentowani – nawet tacy, którym zdarzyło się dopytywać nerwowo żonę przed koncertem, jak długo to wszystko potrwa, co jest ostatecznym potwierdzeniem tezy, że piękna muzyka, niezależnie od stylistyki, może dotrzeć do wszystkich.