Orkiestra Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego pod kierunkiem Vito Clemente z Włoch ukazała słuchaczom dwa oblicza muzyki klasycznej. W pierwszej części koncertu rodak dyrygenta Andrea Turini wykonał Koncert fortepianowy B-dur nr 27 KV 595 Mozarta. W drugiej sama orkiestra zagrała „Metti, una sera…”, czyli zebrane w zwartą całość najpopularniejsze filmowe tematy Ennio Morricone. Zachwycona publiczność wymogła bisy i na soliście, i na orkiestrze, nagradzając artystów długimi owacjami.

Kierowana przez Jana Miłosza Zarzyckiego łomżyńska Filharmonia Kameralna już od lat działa bardzo konsekwentnie, stawiając nie tylko na ustawiczny rozwój artystyczny, nagrania płytowe z nierzadko premierowym materiałem, liczne koncerty oraz działania mające na celu poszerzenie regularnej oferty instytucji, jak choćby projekty, adresowane do różnych grup odbiorców.
W te działania wpisuje się również niesztampowa polityka repertuarowa, co wcale nie jest takie oczywiste w filharmonicznych schematach. Dlatego, oprócz koncertów typowo klasycznych oraz tych o bardziej rozrywkowej proweniencji, jak choćby sylwestrowe czy z okazji Dnia Kobiet, nie brakuje też takich, które łączą kompozycje bardzo różnorodne, ale umiejętnie dobrane i stanowiące pewną całość, mimo tego, że często dzielą je nawet setki lat.
Podobnie było podczas drugiego koncertu abonamentowego w sezonie artystycznym 2024/2025, kiedy to w programie pojawiły się bardzo różnorodne propozycje. Już pierwszy wykonany utwór był dla słuchaczy zaskoczeniem, bowiem zgodnie z tradycją, że dyrygenci zagraniczni proponują coś w Łomży, a nierzadko nawet w całym kraju nieznanego, ale związanego ze swoją ojczyzną, orkiestra zagrała urokliwe Andante sostenuto Filippo Traetty, kompozytora żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku; związanego przez wiele lat z Wenecją, ale pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych. Już po kilku minutach wyjaśniło się dlaczego akurat ten utwór zabrzmiał w charakterze uwertury, ponieważ prowadzący koncert Mateusz Goc przybliżył słuchaczom, że Traetta był pod wpływem Wolfganga Amadeusza Mozarta, a to właśnie Koncert fortepianowy B-dur nr 27 KV 595 w opracowaniu na fortepian i orkiestrę smyczkową wiedeńskiego mistrza był kolejną pozycją repertuarową. Jako solista zaprezentował się w nim utytułowany włoski pianista Andrea Turini: goszczący w Łomży po raz pierwszy i nie kryjący zadowolenia nie tylko z powodu przyjaznego przyjęcia, ale też z poziomu orkiestry, której w drugiej części koncertu słuchał z widowni. Zanim jednak do tego doszło profesor Turini zachwycił słuchaczy swoją interpretacją jednego z najbardziej znanych koncertów fortepianowych Mozarta, proponując nie tylko wyraziste partie solowe, ale też dialogując z orkiestrą. Urzekało zwłaszcza piękno umiejętnie kształtowanych fraz i dobieranych barw; nie zabrakło w tym wykonaniu również dramatyzmu i dużej dawki energii, zwłaszcza w finałowym, najbardziej dynamicznym Allegro. Imponowała też klarowność brzmienia niewielkiej przecież, bo zaledwie 14-osobowej, orkiestry, a nad wszystkim czuwał niezwykle skupiony maestro Clemente. Andrea Turini nie zszedł więc ze sceny dopóty, dopóki nie zagrał bisu – dopiero wtedy można było ogłosić przerwę i dokonać zmian na scenie przed drugą częścią koncertu. A były one konieczne, ponieważ filmowe tematy Ennio Morricone, jednego z najwybitniejszych kompozytorów związanych z X Muzą, mogącego pochwalić się ogromnymi osiągnięciami w tym zakresie, dopełniły, prezentowane na ekranie, reprodukcje filmowych plakatów i fotosów, za co był również odpowiedzialny Mateusz Goc. Było to nie tylko ciekawe dopełnienie muzyki, ale też zarazem informacja dla słuchczy, z jakiego filmu pochodzi wybrzmiewający akurat fragment. Na dobrą sprawę „Metti, una sera…” nie była zwykłą wiązanką filmowych tematów – dzięki pracy aranżera Vincenzo Anselmiego otrzymaliśmy raczej coś na kształt filmowej suity, zwartej i skrzącej się różnymi barwami. Nie zabrakło w niej rzecz jasna tych najbardziej kojarzonych z Morricone motywów, począwszy od spaghetti westernów „C’era Una Volta Il West”(„Dawno, dawno temu na Zachodzie”) i „Il Buono, Il Brutto e Il Cattivo” („Dobry, zły i brzydki”), przez „Marco Polo”, „Il Clan Dei Siciliani”, „Cinema Paradiso”, aż do „The Mission”. Przeplatały się one jednak z innymi, równie urokliwymi tematami, znanymi jednak głównie włoskiej publiczności, bo zilustrowane nimi filmy czasem nie doczekiwały się szerszej dystrybucji, była to więc kolejna wartość dodana dla łomżyńskiej publiczności. Bardziej statyczny w pierwszej części koncertu Vito Clemente tym razem dwoił się i troił za pulpitem, a idąca za jego gestami orkiestra płynnie przechodziła z tematu w temat, a ponieważ muzycy czuli się w tym repertuarze nader swobodnie. Łomżyńscy filharmonicy mają zresztą z muzyką filmową dość często do czynienia, by przypomnieć choćby projekcję niemego filmu „Golem” przed kilku laty, czy piękne interpretacje filmowych evergreenów, choćby „Wokalizy“ Kilara z „Dziewiątych wrót” czy „Oboju Gabriela“ z „Misji”, którego też w „Metti, una sera…” zabraknąć nie mogło. To wszystko przełożyło się więc na jakość wykonania filmowych evergreenów mistrza Morricone, a po wybrzmieniu ostatniej nuty maestro Clemente długo dziękował wszystkim muzykom, nie tylko odgrywającym pierwszoplanowe role Izabeli Bławat-Leofreddi, Arianowi Stanciu, Idze Marcie Ludkiewicz, Filipowi Szymaniakowi i Bogdanowi Szczepańskiemu. Owacyjnie przyjęta orkiestra również bisowała, a wśród opuszczających salę słuchaczy nie brakowało głosów, że pomysł spędzenia tego wieczoru w filharmonii, a nie na innej, można rzec, konkurencyjnej imprezie, okazał się bardzo dobrym wyborem. Zaufanie publiczności do orkiestry potwierdza również fakt, że na pierwszą część obecnego sezonu sprzedano rekordową ilość abonamentów, bo aż 118, co jak na niewielkie przecież miasto jest osiągnięciem godnym odnotowania.

Fot. Wiesław W. Wiśniewski

 

Fot. FKWL