Jak co roku muzyczny prezent mikołajkowy dla najmłodszych przygotowała Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego. Zainteresowanie było tak duże, że trzeba było zorganizować aż trzy koncerty, w których uczestniczyło ponad 800 osób. Poza przedszkolakami i uczniami szkół podstawowych skorzystali też starsi melomani, bowiem program koncertu „Przeciąganie struny” był bardzo urozmaicony, obejmując utwory z różnych epok. Jako solistki wystąpiły sopranistka Marta Książek i wiolonczelistka Joanna Śliwa, a orkiestrę poprowadził Mariusz Smolij. Nie zabrakło też innego, bardzo ważnego gościa, z workiem pełnym prezentów.

Na mikołajki w łomżyńskiej filharmonii, póki co wciąż koncertującej najczęściej w Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich, zawsze dzieje się coś ciekawego. A to muzyka symfoniczna Sergiusza Prokofiewa towarzyszy filmowi animowanemu „Piotruś i wilk”, na scenie  nieoczekiwanie pojawia się Shrek, występują znani aktorzy albo rozbrzmiewają utwory jedyne w swoim rodzaju. Założeniem koncertów familijnych jest bowiem prezentowanie ambitnego, ale zarazem nader przystępnego repertuaru – najrozmaitszych utworów, których z przyjemnością posłuchają zarówno dorośli, jak i dzieci. Młodsi słuchacze zdecydowanie przeważali podczas koncertów szkolnych, na wieczornym publiczność była już bardziej zróżnicowana wiekowo.
Jednak niezależnie od wieku docenili oni kunszt i starania łomżyńskich filharmoników, którzy zapewnili wszystkim muzyczną podróż przez wieki, style i epoki. Początek był więc najbardziej klasyczny z możliwych: część pierwsza Eine Kleine Nachtmusik Wolfganga Amadeusza Mozarta,
większość Koncertu na wiolonczelę a-moll RV 418 Antonio Vivaldiego w którym zaprezentowała się jako solistka Joanna Śliwa z orkiestry oraz Aria pochodząca z Suity orkiestrowej nr. 3 Jana Sebastiana Bacha. Starsi słuchali urzeczeni, dla części dzieci był to nierzadko pierwszy kontakt z taką muzyką, dodatkowo wzbogacaną wyjaśnieniami i komentarzami Mariusza Smolija.
– Uwrażliwienie dziecka na sztukę, a na sztukę muzyczną w szczególności, jest podstawowym elementem wychowania, rozwijania wyobraźni – zauważa Mariusz Smolij. – W pierwszym rzędzie jest to ważne dla prawidłowego rozwoju dzieci i młodzieży, w drugim zaś wychowujemy sobie przyszłych melomanów – osoby, które będą przychodziły na koncerty, ale podstawowa wartość polega tu na tym, że uczenie muzyki rozwija wyobraźnię dziecka, jego wrażliwość, wyobraźnię i sposób myślenia. Gdy zaś dochodzi jeszcze do tego nauka gry na jakimś instrumencie, to rozwija się też dyscyplina, umiejętność współpracy z innymi, spostrzegawczość, pamięć – same pozytywy!
Potwierdził to również konkurs, w którym Dominik, Krystian i Ania po udzieleniu prawidłowych odpowiedzi otrzymali nagrody od świętego Mikołaja. Były też nagrody pocieszenia od dyrygenta dla tych, których zawiodła pamięć, a generalnie słodkości nie zabrakło nikomu. Muzyczne atrakcje też były najwyższych lotów, bowiem orkiestra grała niczym natchniona, płynnie przechodząc od muzyki rozrywkowej („Plink, Plank, Plunk”     Leroy’a Andersona) do stylowego swingu („I’ve Got Rhythm” George’a Gershwina) czy muzyki filmowej (temat z „Pięknej i Bestii”).
– Sam nie dzielę muzyki na klasyczną, jazzową, rockową czy inną – mówi Mariusz Smolij. – Muzyka jest albo dobra, albo zła, bo w każdym gatunku stylistycznym jest mnóstwo przykładów na świetne utwory i te mniej świetne. Ciekawe w rozwoju orkiestr symfonicznych czy kameralnych na świecie jest to, że od jakiegoś czasu obserwuję pewien trend: stają się one takim coraz bardziej urozmaiconym narzędziem w rękach kompozytorów i gdy kiedyś, bardzo zachowawczo, grało się głównie muzykę tzw. klasyczną z różnych epok, to teraz te orkiestry na co dzień grają już muzykę z różnych stylów – nie tylko filmową, ale też jazz, rockową czy inne formy popularne.
Dlatego słynna „Kołysanka” Gershwina mogła sąsiadować z rockowym hitem „Purple Haze” The Jimi Hendrix Experience gitarowego wirtuoza z lat 60. ubiegłego wieku, a zaraz po nim orkiestra mogła błyskotliwie zagrać równie popularne, chociaż zwykle wśród innej publiczności, „Tańce rumuńskie” Béli Bartóka w smyczkowej aranżacji. Oczywiście najmłodszym słuchaczom najbardziej podobały się piosenki doskonale im znane: filmowe „Kolorowy wiatr” z „Pocahontas” i „Mam tę moc” z „Ice Age” oraz ponadczasowy, rodzimy klasyk literatury dziecięcej, „Mydło lubi zabawę” Fasolek, zaśpiewane przez doskonale znaną łomżyńskiej i drozdowskiej publiczności choćby z Międzynarodowego Festiwalu Kameralistyki Sacrum et Musica czy koncertów młodych talentów Martę Książek, wychowankę prof. Anny Jeremus-Lewandowskiej.
– Po raz kolejny miałam przyjemność wystąpić razem z orkiestrą Filharmonii Kameralnej – mówi  Marta Książek. – Nie ukrywam, że darzę całą tę grupę muzyków ogromną sympatią, pana dyrektora również, a do tego od dzisiaj również pana dyrygenta – był to dla mnie w sumie męczący dzień, ale też miałam mikołajki. Zazwyczaj śpiewam operowo: w teatrach muzycznych, w operach.  Dzisiaj miałam przyjemność zaprezentować się w zupełnie innym repertuarze, ale sprawiło mi to bardzo dużo radości i cieszę się, że dałam sobie radę!
– Najlepszą okazją do przedstawienia piękna muzyki jest taki koncert – podsumowuje Mariusz Smolij, prowadzący już łomżyńskich filharmoników podczas ubiegłorocznego festiwalu „Sacrum et Musica”. – W orkiestrze symfonicznej jest pewna siła: przekazu dużego dźwięku, wielu osób grających jednocześnie, chociaż zaproponowanie koncertu dla takiej grupy wiekowej nie jest łatwe. Dzieci nie są przecież w stanie wysłuchać całej symfonii, która trwa pół godziny, a jednocześnie nie można grać muzyki taniej i byle jakiej, bo dzieci od razu to wyczują, ale wartościową.

Wojciech Chamryk