Spektakl „Bo to się zwykle tak zaczyna… czyli od piosenki do musicalu” przyciągnął do nowej sali Filharmonii Kameralnej niemal komplet publiczności. Na tę muzyczną opowieść o różnych odcieniach miłości złożyły się znane szlagiery z lat 30.-60. oraz musicalowe i filmowe przeboje. Wykonało je aż 12. solistów, z pomysłodawcą całego przedsięwzięcia Tomaszem Janczakiem, zachwycającą jako Christine Pauliną Janczak oraz Rafałem „Szczepanem” Wróblewskim na czele.
Wokalistom towarzyszyła orkiestra Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego, wzmocniona kwartetem pod kierunkiem doskonale w Łomży znanego, dzięki festiwalowi Drozdowo-Łomża, pianisty Piotra Łukaszczyka, a całość poprowadził dyrygent Szymon Makowski.
Programy kolejnych koncertów Filharmonii Kameralnej są dopracowane tematycznie i do tego bardzo zróżnicowane. Dlatego po sporej dawce muzyki klasycznej i współczesnej, włącznie z prawykonaniami Venedian Concerto na klarnet i orkiestrę smyczkową Sławomira Czarneckiego z udziałem solisty Artura Pachlewskiego oraz Suity polskiej na flet, skrzypce i orkiestrę smyczkową Mateusza Smoczyńskiego, również solistą, wraz z utytułowaną flecistką Jadwigą Kotnowską, przyszła pora na nieco lżejszy repertuar. Gala sylwestrowa z udziałem hiszpańskiej sopranistki Maríi Jesús Garcíi była niejako wprowadzeniem do koncertu otwierającego karnawał A.D. 2023.
Dzięki Tomaszowi Janczakowi, reżyseriowi i autorowi inscenizacji spektaklu „Bo to się zwykle tak zaczyna… czyli od piosenki do musicalu”, zyskał on formę zwartej, zbliżonej do musicalu całości.
Choreografia układów tanecznych to dzieło Iwony Runowskiej, zaś autorem wizualizacji i przede wszystkim aranżacji wszystkich utworów jest Andrzej Kopeć, dodatkowo czuwający również nad właściwym brzmieniem całości. Niemal dwugodzinny, przedzielony 20-minutową przerwą spektakl połączył różne muzyczne wątki i światy. Tę jedyną w swoim rodzaju opowieść zaczęły filmowe szlagiery z międzywojnia, to jest „Powróćmy jak za dawnych lat” i „Bo to się zwykle tak zaczyna”, a Tomasz Janczak, nawiasem mówiąc dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze okazał się nie tylko reżyserem, ale również śpiewakiem-tenorem. Rozsławiony przez Bogusława Meca „Jej portret”, dzieło wybitnego jazzmana Włodzimierza Nahornego i samego Jonasza Kofty wykonał solo, tylko z towarzyszeniem Piotra Łukaszczyka i solowym wejściem saksofonisty Mateusza Kurkowskiego. „Nigdy więcej” zaśpiewał z kolei z małżonką Elżbietą Kaczmarczyk-Janczak, a w drugiej części koncertu kolejnym rodzinnym duetem był „Labirynt” z musicalu „Upiór w operze”, popis często wykonującej rolę Christine córki obojga śpiewaków Pauliny Janczak, znanej z większości polskich scen musicalowych oraz innych form artystycznej aktywności. W pierwszej części sporo śpiewała też Agnieszka Tyrawska, a do tego prym na scenie wiedli panowie: bas Grzegorz Szostak, tenor Andrzej Wiśniewski i barman Szczepan, czyli Rafał Wróblewski. Miał on spore pole do popisu, ponieważ akcja rozgrywała się w kawiarni, miejscu miłosnych wyznań, wzlotów i upadków, opowiedzianych kolejnymi utworami: „Ja dla pana czasu nie mam”, „Śnić sen” z musicalu „Człowiek z la Manchy”, słynnym „The Man I Love” Gershwina, kolejnym evergreenem „Gdybym był bogaczem” z musicalu „Skrzypek na dachu”, żywiołowym „Przetańczyć całą noc” z musicalu „My Fair Lady” czy nawet rzewną „Dumką na dwa serca” z „Ogniem i mieczem”. Zespołowy finał pierwszego aktu „Amigos para siempre” zdezorientował nieco część publiczności, ale w żadnym razie nie był to koniec spektaklu. Po przerwie znikł bar i królowały już przede wszystkim muscialowe tematy, bardzo zyskujące dzięki swingowym aranżacjom Andrzeja Kopcia. Do tego grająca gościnnie z łomżyńskimi filharmonikami sekcja w składzie: gitarzysta Michał Honisz, basista Michał Kuźnicki i perkusista Mateusz Bednarczyk to bez wyjątku wykształceni jazzmani, mający też w dorobku liczne epizody z innymi odmianami muzyki, tak więc bez żadnego problemu świetnie wtopili się w skład łomżyńskiej orkiestry, pewnie prowadzonej przez Szymona Makowskiego, dyrygenta Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze, mającego już za sobą współpracę z FKWL podczas XVII Międzynarodowego Festiwalu Kameralistyki Sacrum et Musica. Nie zabrakło kolejnych przebojów z „My Fair Lady”, pojawiły się też songi wybrane z „Nędzników”, „Romea i Julii” czy „West Side Story”, a w bloku aż czterech utworów z musicalu „Chicago” wyróżniały się „Mr. Celofane” Grzegorza Szostaka oraz mroczne „Cell Block Tango”, w którym Agnieszka Tyrawska, Joanna Krężel, Agata Bartłomiejczyk, Joanna Hanzel, Dariya Lahotska i Agnieszka Łazarowicz przekonywały publiczność, że zlikwidowanie za pomocą strzelby, noża czy drinka z arszenikiem niewiernego mężczyzny nie jest w żadnym razie zbrodnią, tylko karą. Finał spektaklu był już jednak radosny, dzięki dynamicznemu przebojowi „Mamma Mia” z lat 70. grupy Abba, zarazem tytułowej kompozycji megapopularnego musicalu oraz filmu, wykonanemu przez siedmioro artystów. Pożegnalne „Time To Say Goodbye” rozpoczął Tomasz Janczak, do którego stopniowo dołączali pozostali wykonawcy, ale publiczność przyjęła do wiadomości fakt, że to już naprawdę koniec dopiero po drugim wykonaniu tego utworu.
Do tego Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego w Łomży w żadnym razie nie zwalnia tempa, już 25 stycznia zapraszając na koncert kolędowy (wstęp wolny), a 2 lutego na „Pocztówkę z Korei”, z udziałem aż sześciorga solistów-instrumentalistów z Korei Południowej i dyrygenta Young-Dae-Yoo. Jeszcze bardziej sensacyjnie zapowiada się pożegnianie karnawału 9 lutego pod kierunkiem Jana Miłosza Zarzyckiego, z racji udziału uwielbianej w Łomży sopranistki Grażyny Brodzińskiej oraz barytona Macieja Bogumiła Nerkowskiego, zaś miłośników muzyki filmowej na pewno zainteresuje koncert „Filmowo i industrialnie” 23 lutego – jako solista wystąpi pianista Piotr Sałajczyk, a łomżyńskich filharmoników poprowadzi Adam Wesołowski.