Zgodnie z oczekiwaniami i zapowiedziami ostatni kwietniowy koncert Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego okazał się artystycznym wydarzeniem. Głównym punktem programu był Koncert podwójny na akordeon, wiolonczelę, smyczki i instrumenty perkusyjne Rhythm Games Mikołaja Majkusiaka. Jego solistami byli wybitni wirtuozi, wiolonczelistka Karolina Jaroszewska oraz akordeonista Klaudiusz Baran. Zabrzmiały też inne kompozycje współczesne, w tym autorstwa dyrygenta Maurizo Colasantiego oraz obecnej na sali Barbary Kaszuby, a koncert był też sukcesem frekwencyjnym, przyciągając ponad 300 słuchaczy w różnym wieku.
Kiedy niespełna dwa lata temu oddawano do użytku nową salę koncertową Filharmonii Kameralnej nie brakowało malkontentów, twierdzących, że wzmożone zainteresowanie koncertami orkiestry będzie czymś krótkotrwałym i minie wraz z opatrzeniem się nowego miejsca. Pesymiści nie brali jednak pod uwagę tego, że już od lat łomżyńscy filharmonicy przyciągali coraz większą publiczność, również na koncerty typowo klasyczne czy nawet muzyki współczesnej, a nowa siedziba dała odpowiednie warunki nie tylko im, ale również słuchaczom, którzy jeszcze chętniej zaczęli przychodzić na kolejne występy. Obecnie można więc mówić już o czymś zwyczajowym, nie krótkotrwałej modzie, co potwierdziła również frekwencja podczas czwartkowego koncertu.
Rozpoczęła go słynna i nad wyraz urokliwa Serenada na smyczki e-moll op. 20 Edwarda Elgara, grana już przez orkiestrę w roku ubiegłym i doskonale sprawdzająca się w charakterze uwertury przed głównym punktem programu. Rhythm Games, czyli koncert podwójny na akordeon, wiolonczelę, smyczki i instrumenty perkusyjne, zachwycił publiczność. Utytułowani soliści-wirtuozi: znany już z trzech koncertów z FKWL oraz poczynionych z nią nagrań płytowych Klaudiusz Baran, wybitny muzyk oraz pedagog, rektor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie oraz goszcząca w Łomży po raz pierwszy Karolina Jaroszewska, nie tylko utytułowana solistka, ale też prowadząca grupę wiolonczel w orkiestrze Filharmonii Narodowej, wznieśli się na wyżyny swego kusztu, proponując bardzo wysmakowaną interpretację.
W przerwie koncertu melomani podkreślali również fakt, że zestawienie w jednym koncercie dwóch tak odmiennych instrumentów jak akordeon i wiolonczela również należy do rzadkości.
– To nie jest częste zestawienie, do tego rzadziej słyszy się koncerty podwójne niż solowe – potwierdza Klaudiusz Baran. – Zgadza się, aczkolwiek wydaje mi się, że pojawia się coraz więcej transkrypcji i utworów pisanych na te instrumenty, bo okazuje się, że doskonale ze sobą współbrzmią – dodaje Karolina Jaroszewska. – Było nam łatwiej o tyle, że mieliśmy już za sobą ten pierwszy raz, było to kolejne wykonanie tego koncertu – kontynuuje Klaudiusz Baran. – Mieliśmy też duże wsparcie ze strony orkiestry i dyrygenta – jesteśmy zadowoleni z dzisiejszego wykonania i dobrze wróży nam ono na przyszłość, a mamy w planie nagranie. Warto podkreślić, że Mikołaj Majkusiak do Rhythm Games, utworu pierwotnie przeznaczonego na wiolonczelę i akordeon, dopisał dwie części i partię orkiestrową, z czego tak naprawdę powstało nowe dzieło, które świetnie się sprawdza, tak jak dzisiaj.
Rhythm Games, zgodnie z tytułem, miały też trzeciego bohatera. Okazał się nim perkusista orkiestry Łukasz Zamaryka, perfekcyjnie oddający wszystkie rytmiczne niuase zapisane w partyturze, szczególnie w dynamicznym Con forza czy finałowym Furioso. Grał na rozlicznych instrumentach, a tomy i wibrafon zostały wypożyczone z Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Łomży, placówki regularnie współpracującej z Filharmonią Kameralną na różnych płaszczyznach. Solistów zachwyciła też akustyka nowej sali Filharmonii Kameralnej.
– Nie miałam jeszcze okazji być w Łomży, tym większą miałam przyjemność, słysząc piękną akustykę sali – podkreśla Karolina Jaroszewska. – Dla wiolonczeli jest to bardzo istotne, bo nie ma ona naturalnej łatwości, tak jak skrzypce, żeby się tak po prostu przebijać. Tutaj dźwięk niósł się na całą salę, wszystko pięknie brzmiało i grałam z ogromną przyjemnością.
Goszczący w Łomży już po raz piąty włoski dyrygent Maurizo Colasanti ponownie, tak jak w roku 2019, sięgnął do dorobku swego rodaka Giovanniego Bolzoniego, wybierając tym razem pełne lekkości Minuetto na same smyczki, najbardziej znany utwór tego kompozytora. Maestro Colasanti również zaprezentował się jako kompozytor, co również miało już w Łomży przed laty miejsce – w programie koncertu znalazł się jego utwór Northern Lights, refleksyjny, pełen zadumy i nostalgii.
– Utwór został skomponowany na specjalne zamówienie Hailuoto Festival w Finlandii i jest to – jak powiedział mi kompozytor – pieśń pełna wdzięku i poezji, ta wyjątkowa, osobista chwila, podczas której samotna dusza obserwuje zmierzch świateł północnych ziem – przybliżał genezę powstania i tematykę Northern Lights prowadzący koncert Mateusz Goc.
Publiczność z wielkim zadowoleniem przyjęła również Capriol Suite brytyjskiego kompozytora Petera Warlocka; dzieło sześcioczęściowe, oparte na tematach renesansowych tańców, zachwycające zwłaszcza żywiołowym Basse-Danse, dynamicznym Tordion z popisami koncertmistrzyni Izabeli Bławat-Leofreddi oraz refleksyjnym Pieds-en-l’air.
Finał koncertu był równie imponujący, dzięki wykonaniu Na wierchowej polanie II na flet, obój, orkiestrę smyczkową i perkusję Barbary Kaszuby, kolejnego bardzo nowego, w porównaniu z utworami z początku XX wieku, dzieła. Pierwsza wersja została napisana na smyczki, druga obejmuje również partie instrumentów dętych i perkusyjnych. Poza Łukaszem Zamaryką solistami byli kolejni muzycy orkiestry, flecista Jacek Krupa i oboistka Magdalena Goc, a całość zabrzmiała bardzo efektownie: zarówno w minimalistycznym początku, gdzie odniesienia do folkloru są jeszcze bardzo subtelne, jak też podczas dynamicznego, inspirowanego już w pełni muzyką góralską, finału z partiami kotłów, fletu i oboju.
– Była niesłychana atmosfera na tym koncercie – podsumowuje Barbara Kaszuba. – Słychać, że orkiestra ma dużą energię i potencjał, co chyba udziela się publiczności, a przecież niemal cała sala była wypełniona. Myślę, że jej remont zachęcił wszystkich do uczestniczenia w tym koncercie, do tego od najmłodszych dzieci do osób starszych – wydaje mi się, że to taki dobry prognostyk, a publiczność na tego typu imprezach będzie dopisywać. Zwróciłam też uwagę na fantastyczny program, bo były to przekrojowe utwory, o odpowiedniej długości – myślę, że to też wyróżnia tę Filharmonię, bo repertuar jest zróżniocowany na tyle, że każdy znajdzie coś dla siebie. Warto więc po prostu inwestować w kulturę, w dobrym tego słowa znaczeniu i myślę, że Filharmonia Kameralna jest świetnym przykładem tego, że wszystkie starania przekładają się na efekt końcowy – ja przyjechałam tu z wielką ochotą i bardzo się cieszę, że Wierchowa zabrzmiała w Łomży pod dyrekcją wspaniałego Maurizo Colasanti; jej kolejne wykonania odbędą się daleko, bo we Francji.