TRZEJ TENORZY W NADNARWIAŃSKIM GRODZIE

Jacek Szymański (2, 7, 11)
Leszek Świdziński (3, 8, 12)
Adam Zdunikowski (4, 9, 13)
wspólnie (5, 10, 14, 15)

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego w Łomży
Jan Miłosz Zarzycki – dyrygent

1. G. Bizet – I Suita z opery Carmen – Torreador
2. S. Moniuszko – Aria Stefana z opery Straszny Dwór
3. G. Bizet – Aria Nadira z opery Poławiacze Pereł
4. J. Massenet – Pieśń Ossjana z opery Werter
5. G. Verdi – Aria Księcia Mantui z opery Rigoletto – La donna e mobile
6. J. Strauss – Odgłosy wiosny
7. K. Zeller – Pieśń Adama z operetki Ptasznik z Tyrolu
8. E. de Curtis – Non ti scordar di me
9. E. de Curtis – Tu ca nun chiagne
10. E. di Capua – O sole mio
11. Anonim – Santa Lucia
12. H. Wieniawski – Kujawiak, sł. J. Kiepura
13. V. di Chiara – La Spagnola
14. L. Denza – Funiculi Funicula
15. J. Strauss – Kuplety Barinkaya z operetki Baron Cygański


Trzej tenorzy w nadnarwiańskim grodzie
Pomiędzy wydaniem drugiej i trzeciej płyty łomżyńskich kameralistów upłynęło aż 10 lat. Dopiero jubileusz 30-lecia orkiestry zaowocował nie tylko zmianą jej nazwy, brzmiącej od 29 października 2008 r. Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego w Łomży, lecz również ukazaniem się kolejnego albumu.
– To było 30-lecie Łomżyńskiej Orkiestry Kameralnej i korzystając z tego jubileuszu zmieniliśmy nazwę na Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego i nagraliśmy płytę – mówi Jan Miłosz Zarzycki, od 2004 r. dyrektor naczelny i artystyczny FKiWL. – Ta płyta miała ścisły związek z koncertem jubileuszowym, bo ten sam program został na nim zaprezentowany przez tychże samych solistów. Wszyscy oni są w jakiś sposób związani z naszą instytucją. Jacek Szymański jest łomżyniakiem i od lat koncertuje dla naszej publiczności, więc to był niejako naturalny wybór. Leszek Świdziński z kolei pochodzi z tych stron, zaś Adam Zdunikowski występował na jednym z poprzednich jubileuszy orkiestry, a jako bardzo młody człowiek, właściwie debiutował z Łomżyńską Orkiestrą Kameralną.
Czyli spotkało się trzech wspaniałych artystów w jednym miejscu, w podobnym repertuarze, śpiewających czasami osobno, czasami razem. Myślę, że to dla kochającej śpiew łomżyńskiej publiczności była bardzo ciekawa propozycja.
Udział znakomitych solistów – śpiewaków operowych – w powstaniu płyty „Trzej tenorzy w nadnarwiańskim grodzie” miał decydujący wpływ na dobór zaprezentowanego na niej repertuaru. Złożyły się nań przede wszystkim ponadczasowe arie operowe i operetkowe, dopełnione popularnymi pieśniami neapolitańskimi. Wśród 15. utworów znalazły się też dwie stricte instrumentalne kompozycje, w których swym kunsztem mogli wykazać się muzycy orkiestry.
Zaskoczeniem był też wybór miejsca, w którym zarejestrowano materiał na płytę. Sesja nagraniowa miała bowiem miejsce w … sali koncertowej łomżyńskiej Filharmonii w czerwcu 2008 r. Decydujący wpływ na wybór tego właśnie miejsca miał odpowiadający za rejestrację i realizację nagrań Piotr Madziar, znakomity producent, znany z pracy przy setkach płyt z różnymi rodzajami muzyki – od popularnej do klasycznej.
– Ta sala ma bardzo suchą akustykę, niedobrą do koncertów – wspomina Jan Miłosz Zarzycki. Ale okazało się, że taka akustyka odpowiadała naszemu reżyserowi dźwięku, którym był znakomity Piotr Madziar. Powiedział, że pogłos może dodać elektronicznie, natomiast takie warunki dźwiękowe mu odpowiadają. Co ciekawe firma DUX, dla której nagrywaliśmy jedną z naszych kolejnych płyt, zupełnie tego nie zaakceptowała. Im spodobało się nasze foyer, które jest bardziej nasycone pogłosem. Na szczęście mamy do dyspozycji dwa pomieszczenia o różnych parametrach akustycznych i jesteśmy w stanie spełnić różne wymagania realizatorów nagrań.
– Technika – jak widzimy na przykładzie codziennego życia – już w tej chwili nie pędzi, ale galopuje z prędkością światła – dodaje kontrabasista Bogdan Szczepański. – Zmienia się też technika nagraniowa, dzięki czemu od kilku lat możemy nagrywać doskonale brzmiące płyty we własnej sali. Tym bardziej, że już jakiś czas temu pojawił się taki trend, bodajże zapoczątkowany przez firmę DUX, żeby nagrania powstawały w naturalnych warunkach. Nie w super wytłumionym studio, ze sztucznie dodawanym pogłosem, tylko wykorzystujące naturalne warunki danego pomieszczenia. Ta płyta była nagrywana – moim i nie tylko moim zdaniem – przez jednego z nielicznych ludzi w Polsce, którzy wiedzą jak nagłaśniać i nagrywać orkiestry, Piotra Madziara. Dokonał on cudów i rzeczywiście zarejestrował materiał w sali, która nadaje się do tego tak sobie.
– Firma realizująca nagrania wybrała sobie to miejsce – mówi skrzypek Jan Zugaj. – Przyjechali, sprawdzili i stwierdzili, że jest to świetne miejsce do nagrywania, a lekki pogłos będzie przydatny przy realizacji tej płyty.
Wszystkie założenia Piotra Madziara i  jego asystenta Wojciecha Burgharda z firmy nagraniowej MaDes, również wykładowców Instytutu Akustyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, sprawdziły się w 100 %. Rezultatem jest płyta porywająca nie tylko pod względem artystycznym i wykonawczym, ale także brzmiąca do dziś bardzo naturalnie.
Każdy z tenorów zaprezentował się na niej jako solista w trzech utworach.
Jacek Szymański wykonał arię Stefana z opery „Straszny dwór”, pieśń Adama z operetki „Ptasznik z Tyrolu” oraz neapolitańską pieśń „Santa Lucia”. Z kolei Leszek Świdziński przedstawił arię Nadira z opery „Poławiacze pereł”,  pieśń „Non ti scordar di me” i Kujawiaka Henryka Wieniawskiego, opatrzonego słowami przez Jana Kiepurę.
Adam Zdunikowski zaśpiewał zaś pieśń Ossjana z opery „Werter”,  kolejną pieśń Ernesto de Curtisa„Tu ca nun chiagne” oraz  popularną „Hiszpankę” – „La Spagnola”.
Artyści zaprezentowali się też czterokrotnie jako tercet w bardzo urozmaiconym repertuarze. Są to osławiona aria księcia Mantui  La donna e mobile z opery „Rigoletto”, równie popularne pieśni „O sole mio” i „Funiculi Funicula” oraz finałowe kuplety Barinkaya z operetki „Baron cygański”.
Dziś słuchając tej płyty, trudno w to uwierzyć, ale podczas jej nagrywania nie obyło się bez problemów natury technicznej.
– Zastanawialiśmy się początkowo czy uda się nagrywać w tych warunkach – wspomina klarnecista Wiesław Wasik. –Ale fachowcy stwierdzili, że można i pracowaliśmy we własnej sali. O ile pamiętam wszystko nagrywaliśmy razem, ale były też takie momenty, że trzeba było oddzielnie. Najgorzej było, kiedy dochodziły jakieś obce dźwięki z zewnątrz. Było tak, kiedy nagrywaliśmy i było słychać jakieś ptaki. Realizator mówi: nie przejdzie, to trzeba będzie powtórzyć. Gramy i znów te ptaki. Okazało się, że wróble znalazły sobie jakieś miejsce – przestrzeń w elewacji, bo to był ich okres lęgowy. Pamiętam, że ekipa przyjechała aż z Poznania i musieli sobie jakoś radzić z tymi hałasami – w każdym razie ptaszków na nagraniu nie słychać!
Nie raz, nie dwa musieliśmy przerywać nagranie, bo ptaszki, które gdzieś tam pod dachem uwiły sobie gniazdko, zaczynały tak głośno świergotać, że wchodziło to w nagrania – dodaje  Bogdan Szczepański. – Na szczęście mieliśmy już więcej czasu, bo to była już dłuższa sesja –  zresztą od tej płyty zaczęliśmy praktykować kilkudniowe sesje i ten pomysł sprawdza się doskonale do dnia dzisiejszego
Operowo – operetkowy charakter trzeciej płyty łomżyńskich filharmoników nie wykluczał umieszczenia na niej utworów instrumentalnych. Pierwszy z nich, I suita z „Carmen” – Torreador, pochodzi z jednej z najsłynniejszych oper Georgesa Bizeta, zaś kolejny to Odgłosy wiosny op. 41 Johanna Straussa. Stały się one niejako zapowiedzią tego, co już w najbliższych latach miało stać się faktem – całej serii bardzo urozmaiconych i różnorodnych płyt Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego w Łomży.
– Płytę „Trzej tenorzy w nadnarwiańskim grodzie” nagrywaliśmy trzy dni – ocenia Jan Miłosz Zarzycki. – To była bardzo pracowita i intensywna sesja, dosyć trudna organizacyjnie, bo ciężko było zebrać wszystkich w jednym miejscu o jednym czasie – wielu muzyków było specjalnie zaangażowanych na to nagranie z zewnątrz, orkiestra była powiększona. Trzech znakomitych koncertujących  tenorów musiało też uzgodnić terminy. Był też związany z tym taki problem, że śpiewacy czasem nie są w formie. Dlatego trudno się z nimi nagrywa, jest to bardzo ryzykowne, kiedy okazuje się, że mają słabszy dzień. I mieliśmy taki przypadek z jednym z tenorów, że już po zakończeniu nagrań stwierdził, że nie akceptuje tego brzmienia, które zostało utrwalone i trzeba się było spotkać jeszcze raz, na kolejną sesję. Na szczęście udało się to i wszystko skończyło się happy endem!
– Wszystko poszło bardzo szybko, bo byliśmy świetnie przygotowani, materiał mieliśmy ograny, więc praca poszła sprawnie i nie było większych problemów – dodaje Jan Zugaj.
– Efekt końcowy jest nie najgorszy i pewnie dlatego ludzie do dnia dzisiejszego z przyjemnością słuchają tej płyty!

Wojciech Chamryk