Łomżyńscy filharmonicy w wyjątkowy sposób uczcili tegoroczne obchody Narodowego Święta Niepodległości. Nie tylko, wraz z włoskim dyrygentem Roberto Gianolą, przygotowali specjalny koncert „Z ziemi włoskiej do Polski”, ale też uświetnili je światowym prawykonaniem Venedian Concerto na klarnet i orkiestrę smyczkową Sławomira Czarneckiego i z udziałem solisty Artura Pachlewskiego, co zakończyło się bisem i owacją kompletu publiczności. – Myślę, że nie można było sobie wyobrazić lepszego uczczenia naszego narodowego święta, jak wykonanie utworu inspirowanego historią o Prasłowianach-Wenedach i ich walce i niepodległość! – podkreślał prowadzący koncert Mateusz Goc.
Koncerty patriotyczne Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego 11 listopada oraz w przededniu tego, tak ważnego dla wszystkich Polaków, święta to już wieloletnia tradycja. Nie inaczej było i i tym razem, łomżyńska orkiestra włączyła się w miejskie obchody Narodowego Święta Niepodległości, przygotowując niesamowity, muzyczny prezent zarówno dla melomanów, jak też dla osób rzadziej odwiedzających jej nowoczesną, robiącą wrażenie siedzibę. Gość z Włoch za pulpitem dyrygenckim umożliwił dopełnienie rdzennie polskiego repertuaru utworami tamtejszych kompozytorów, a zostały one dobrane zgodnie z patriotyczną wymową koncertu, co było szczególnie słyszalne w słynnym chórze żydowskich wygnańców z opery „Nabucco” Giusepppe Verdiego, nieoficjalnym hymnie Włoch z okresu walki o niepodległość. Licznej i zróżnicowanej wiekowo publiczności podobały się również nastrojowe Crisantemi Giacomo Pucciniego oraz finał w postaci Marsza triumfalnego z opery „Aida” Verdiego, jednak tym razem to utwory polskie były dla słuchaczy głównym magnesem. Koncert otworzyła urokliwa Canzona di Barocco Henryka Czyża, niewolna od barokowych zapożyczeń, zaś jego pierwszą część zwieńczył.
Koncert klarnetowy B-dur Karola Kurpińskiego z roku 1823, a właściwie jego pierwsza część, bo tylko ona przetrwała do naszych czasów. Artur Pachlewski zachwycił w tym utworze nie tylko wirtuozerią, ale również świetnym zgraniem z orkiestrą, co jak się okazało już po przerwie w Venedian Concerto w żadnym razie nie było dziełem przypadku i zakończyło się bisem.
– Rozmawialiśmy o soliście z dyrektorem Janem Miłoszem Zarzyckim i Artur Pachlewski był najlepszym kandydatem – wyjaśnia Sławomir Czarnecki. – Do tego miał też udział w powstaniu tego utworu: nie napisałem kadencji, bo nie chciałem go nadmiernie obciążać, gdyż utwór i tak jest dość wyczerpujący. Okazało się jednak, że chciałby zagrać jeszcze coś takiego, ale kiedy pojawił się problem czasu stwierdził, że woli coś zaimprowizować, na zasadzie takiej, jak to bywało kiedyś, że kompozytor nie zawsze pisał kadencję i albo improwizował sam, albo czynił to inny wykonawca. Są na przykład kadencje Mozarta pisane później przez Beethovena, więc ta tradycja została tutaj zachowana i jest to bardzo miły akcent ze strony solisty. – Świetnie mi się pracowało z łomżyńską orkiestrą – podkreśla Artur Pachlewski. – Pomogło też to, że brałem udział w powstawaniu tego utworu, a ta krótka kadencja – bo w bisie postanowiłem zagrać nieco inną, dłuższą – jest efektem tego, że lubię grać na klarnecie i chcę pokazywać oraz promować ten instrument. Bardzo się cieszę, bo wykonanie nowego utworu, który jest prezentowany po raz pierwszy, jest to zawsze wyzwanie, ale też dla mnie niesamowita przygoda. Cieszę się też, że mogłem zagrać w Łomży w takiej nowej sali, bo wiele lat temu grałem tutaj w tej dawnej sali, a progres jest niesamowity, do tego akustyka.
Venedian Concerto na klarnet i orkiestrę smyczkową Sławomira Czarneckiego to już kolejny po Narew Concerto utwór tego kompozytora, napisany dla FKWL w ramach programu „Zamówień kompozytorskich”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Łomżyńska orkiestra zarejestrowała też kolejną kompozycję Sławomira Czarneckiego, Concerto Lendinum op. 44 na skrzypce, wiolonczelę i orkiestrę smyczkową – to jedna z części nagrodzonego Fryderykiem 2018 albumu „Polish Contemporary Concertos”. – Zamówienie, które dyrektor Zarzycki złożył u mnie, żeby napisać kolejną kompozycję dla łomżyńskiej orkiestry bardzo mnie ucieszyło i od razu zrobiło mi się ciepło na sercu – mówi Sławomir Czarnecki. – Znam tę orkiestrę z wykonań moich poprzednich utworów i to jest dla kompozytora wielka satysfakcja i radość, wiedząc, że taki zespół będzie wykonywał jego muzykę. Z jednej strony jest to wielka radość, ale jednocześnie takie zobowiązanie, bo wiadomo, że kompozycja musi być dobrze napisana, żeby była interesująca dla muzyków. Jest bowiem tak, że piszę głównie dla nich, nie dla publiczności czy dla siebie – bo jak muzyk znajdzie w mojej kompozycji coś interesującego, coś, co go zafrapuje, to wiem, że on podejdzie do tej muzyki emocjonalnie, przyłoży się do tego wykonania tak, że jego entuzjazm przełoży się na publiczność. I dzisiaj mieliśmy idealny przykład tego, o czym mówię, bo orkiestra, zresztą jak zawsze, przyłożyła się do wykonania, ale było widać, że aż skry szły spod smyczków (śmiech). Mieli swoje wejścia, frazy czy kontrapunkty i było widać, że oni tym żyją, starają się wykonać ten koncert jak najpiękniej i najbardziej żywiołowo, a publiczność to odczuła, bo była stojąca owacja. Bis na prawykonaniu też nie zdarza się często, więc dla mnie, jako dla kompozytora, również było to coś wspaniałego, zresztą Artur Pachlewski to znakomity klarnecista.
Kolejna wizyta cenionego kompozytora w Łomży nie ograniczyła się tylko do bytności na wieczornym koncercie – wczesnym popołudniem Sławomir Czarnecki spotkał się w Szkole Podstawowej nr 10 im. Jana Pawła II w Łomży z liczącą ponad 60 osób grupą uczniów.
– Zawsze kiedy tu jestem spotykam się z młodzieżą – mówi Sławomir Czarnecki. – Bardzo mnie to cieszy, bo było jej sporo i mogłem opowiedzieć jej o swojej twórczości i przemyśleniach, a do tego porozmawiać o muzyce, która niesamowicie kształtuje wyobraźnię. Nie ma żadnej lepszej dziedziny sztuki czy sytuacji, żeby ją kształtować, bo muzyka jest abstrakcyjna, trzeba przy jej słuchaniu wiele rzeczy sobie wyobrazić, dopowiedzieć, domyślić się ich. Muzyka to wszystko zapewnia, co dla rozwoju młodego człowieka jest niezwykle ważne. Cieszy mnie również, że sporo uczniów z tego spotkania było na koncercie, bo jednak naszą wielką historię i kulturę trzeba krzewić i wpajać, nie tylko temu młodemu, ale również starszemu pokoleniu. Widziałem też, że przekrój wiekowy słuchaczy był niesamowity, od młodzieży do seniorów, a sala wypełniła się niemal po brzegi. Dla mnie jest to wielka satysfakcja i radość; gratuluję też dyrektorowi Zarzyckiemu, bo to on swoją wieloletnią działalnością doprowadził do tego, że jednak ludzie kochają tu muzykę, jest grupa pragnąca koncertów, chcąca przyjść i posłuchać muzyki wykonywanej na żywo, na estradzie. To, że taka publiczność jest w Łomży, to wielki skarb – żeby tylko jeszcze władze wiedziały, że mają taką cudowną orkiestrę!
Tekst i zdjęcia: FKWL