Światowe prawykonanie kompozycji „My Melodies For Exotic Flutes” Mikołaja Majkusiaka było głównym punktem programu ostatniego koncertu Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Zagrała ją wyśmienita flecistka Hanna Turonek, brylująca też w utworach Vivaldiego oraz Ruttera. Orkiestrę poprowadził hiszpański dyrygent Jose Miguel Rodilla, a słuchacze nie kryli zachwytu nad biegłością muzyków, grających równie perfekcyjnie utwory dzielące nawet kilka wieków.

„O randze bowiem każdej Filharmonii decydują nie wzloty, a codzienne produkcje, nigdy poniżej wysokiego standardu” pisał przed ponad 40. laty Jerzy Waldorff. Słowa wybitnego krytyka i znawcy muzyki można bez trudu odnieść również do łomżyńskiej orkiestry, która dysponując nieporównywalnie skromniejszymi możliwościami i środkami niż wiele innych krajowych instytucji tego typu, zachwyca nie tylko na płytach czy w trakcie wielkich występów, ale też podczas regularnych koncertów odbywających się co dwa tygodnie. Taki był też czwartkowy koncert „Czarodziejski flet” w Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich, z repertuarem obejmującym utwory z kilku epok, od baroku do współczesności.
Osoba solistki, goszczącej po raz pierwszy w Łomży wybitnej flecistki Hanny Turonek, na co dzień solistki renomowanej orkiestry Sinfonia Varsovia, sprawiła, że tym razem w programie na plan pierwszy wysunęły się utwory z fletem w roli głównej. A ponieważ łomżyńska publiczność jest już przyzwyczajona do tego, że Jan Miłosz Zarzycki często zaprasza wirtuozów tego instrumentu – ostatnio, aż dwukrotnie, duet Agata Kielar-Długosz i Łukasz Długosz, którzy z orkiestrą Filharmonii Kameralnej nagrali też płyty „Flute Reflections” oraz czekającą na wydanie „Flute Reflections II”, a i orkiestra ma w składzie wyśmienitego flecistę Jacka Krupę, tak więc chętnych do posłuchania tego pięknie brzmiącego instrumentu w wirtuozowskim wykonaniu nie brakowało.
Przy takim tytule koncertu idealnym weń wprowadzeniem okazała się uwertura do opery „Czarodziejski flet” KV 620 Wolfganga Amadeusza Mozarta, mistrzowska perełka jednego z trzech wiedeńskich klasyków oraz jednego z najwybitniejszych kompozytorów w historii muzyki.
O tym, że Antonio Vivaldi nie komponował tylko na skrzypce melomani wiedzą nie od dziś, zarówno z koncertów, jak i wspomnianej już płyty „Flute Reflections”, na której Łukasz Długosz wspaniale zinterpretował  Koncert fletowy „Il gardellino” op. 10 nr 3 RV 428 włoskiego mistrza muzyki baroku, a wraz z żoną dwa inne, ale już na dwa flety. Hanna Turonek podeszła jednak do „Il gardellino” zupełnie inaczej, przede wszystkim z racji tego, że zagrała go na flecie piccolo, wspaniale oddając trele tytułowego szczygła – nawiasem mówiąc w świecie muzyki chyba tak dobrze znanego, jak jego młodszy brat trznadel, rozbrzmiewający we wstępie V Symfonii Beethovena. Wirtuozowskie wykonanie koncertu Vivaldiego było zaledwie wstępem, bowiem zaraz po nim zabrzmiała Suite antique Johna Ruttera. Nazwisko tego brytyjskiego kompozytora również jest doskonale znane łomżyńskim melomanom, bowiem od koncertowego nagrania jego Requiem zaczęła się ogólnopolska sława Filharmonii Kameralnej i seria nominacji do nagrody Fryderyka, ale napisana przed 40 laty suita jest kompozycją bardzo odmienną, zainspirowaną V koncertem brandenburskim Jana Sebastiana Bacha i stylizowaną na rzecz z jego epoki, na flet, klawesyn i smyczki. Hanna Turonek znowu oczarowała słuchaczy, szczególnie w zwiewnej Arii, urokliwym Walcu, najbardziej przebojowym fragmencie sześcioczęściowej suity oraz subtelnym Chanson, wzbudzając długotrwałe owacje. Były one jeszcze dłuższe po premierowym wykonaniu „My Melodies For Exotic Flutes” Mikołaja Majkusiaka, jak się okazało powstałym też z udziałem solistki. Mikołaj Majkusiak, jako akordeonista tworzący wcześniej, chociaż z wyjątkami, głównie na ten instrument, po raz pierwszy napisał coś na flet w roli głównej, tworząc wielowątkową, czteroczęściową kompozycję: na wskroś współczesną, ale czerpiącą też z muzyki świata i New Age. Hanna Turonek dla osiągnięcia odpowiedniego brzmienia wykorzystała tu kilka instrumentów: flet bambusowy, chiński hulusi, bambusowy flet-miotłę o bardzo specyficznym dźwięku, flet szklany czy ludowe ptaszki świstawki. Pięknie dopełniała te różnorodne partie orkiestra: wyrazistym, etnicznym pulsem, czasem też z bardziej wyeksponowanym smyczkowym podkładem, a w finale nawet dość skocznym, kojarzącym się z muzyką ludową, rytmem. Dźwięków tego typu nie zabrakło też w utworze finałowym, fragmentach inspirowanego andaluzyjskimi pieśniami baletu El amor brujo, hiszpańskiego kompozytora tworzącego na przełomie XIX i XX wieku Manuela de Falli. Był to ukłon w kierunku hiszpańskiego dyrygenta Jose Miguela Rodilli, dyrektora artystycznego orkiestry kameralnej Mediterranean Soloists, również goszczącego w Łomży po raz pierwszy, a łomżyńscy filharmonicy z koncertmistrzem Piotrem Sawickim na czele, też potwierdzili tu swój kunszt, zwłaszcza w prawdziwie ognistym Danza ritual del fuego.
Wojciech Chamryk