Niezapomniane utwory autorstwa Jana Sebastiana Bacha i Edwarda Griega oraz nowa kompozycja Romualda Twardowskiego złożyły się na program kolejnego koncertu Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego w nowym sezonie artystycznym. Orkiestrę poprowadził bardzo w Łomży lubiany dyrygent boliwijskiego pochodzenia Ruben Silva, a w roli solisty wystąpił wybitny pianista Edward Wolanin, dla którego była to kolejna wizyta w mieście nad Narwią po ponad 30-letniej przerwie. – Takie powroty są zawsze bardzo wzruszające i pełne emocji – mówi Edward Wolanin. – Nie pamiętałem, że minął aż tak długi okres czasu, tym większe moje poruszenie. Do tego okazało się, że orkiestra jest świetna, doskonały dyrygent i chyba najpiękniejsza, najdoskonalsza muzyka jaka tylko istnieje na tej planecie – Jana Sebastiana Bacha!

Rok 1989 był w Polsce czasem przełomowym: obrady Okrągłego Stołu, czerwcowe, pierwsze od 1939, częściowo wolne wybory do Sejmu i odtworzonego Senatu pasjonowały Polaków, ale życie, ze wszystkimi jego problemami, toczyło się dalej. Dotyczyło to również sfery kulturalnej, dlatego w kwietniu tego roku wydarzeniem w Łomży był koncert Łomżyńskiej Orkiestry Kameralnej z udziałem bardzo już wtedy znanego i utytułowanego pianisty, zaledwie 28-letniego Edwarda Wolanina. Mało kto mógł wtedy przypuszczać, że będzie musiało minąć ponad 30 lat, by ten wybitny artysta ponownie zagrał z łomżyńską orkiestrą. W tak zwanym międzyczasie przekształciła się ona w Filharmonię Kameralną, nagrała wiele docenionych w kraju i w świecie płyt, zdobyła sporo prestiżowych nagród z Fryderykiem włącznie i dużo koncertowała, również za granicą.
Nie doczekała się co prawda jeszcze siedziby z prawdziwego zdarzenia, wciąż trwa bowiem jej remont, ale przynajmniej pierwsze miejsce, w którym w roku 1977 zaczynała i przez wiele lat koncertowała, to jest aula Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Łomży, odzyskała blask po remoncie i jest wciąż otwarta dla orkiestry, dzięki życzliwosci dyrektora Mirosława Korony. W dodatku znajdujący się w instrumentarium PSM fortepian Yamaha C5X umożliwia zapraszanie wybitnych pianistów, dlatego z reguły wszystkie koncerty z ich udziałem odbywają się w pięknie odrestaurowanej auli. Podobnie było w czwartkowy wieczór, kiedy zasiadło w niej ponad stu melomanów w różnym wieku, od uczniów szkoły do starszych osób. W pierwszej części koncertu artystyczne przeżycia na najwyższym poziomie zapewnił im Edward Wolanin, wykonujący z subtelnym akompaniamentem orkiestry smyczkowej dwa  koncerty fortepianowe Jana Sebastiana Bacha: nr 4 A-dur BWV 1055 oraz nr 5 f-moll BWV 1056. Solista zachwycił słuchaczy nie tylko techniczną biegłością, ale też głębią interpretacji, potwierdzając, że nie bez przyczyny uważany jest, już od najmłodszych lat, za jednego z najwybitniejszych polskich pianistów.
– Te dwa koncerty Bacha to była propozycja dyrektora Zarzyckiego – wyjaśnia Edward Wolanin. – Nawet troszeczkę się bałem, bo miałem mało czasu na ponowne ich przygotowanie, ale nie mogłem odmówić. Niezbyt często się teraz grywa Bacha w tej wersji na nowoczesnym fortepianie – raczej istnieje ten nurt żartobliwie określany „historycznie poinformowanym“, że gra się Bacha raczej tylko na klawesynie, najwyżej na pianoforte i na starych instrumentach smyczkowych, ale Bach jest piękny w każdej wersji instrumentalnej, grany nawet na grzebieniu!
Po przerwie czarowała już sama orkiestra, prowadzona pewną ręką Rubena Silvy i z koncertmistrzem Piotrem Sawickim. Najpierw zabrzmiała liryczna „Lituania” Romualda Twardowskiego, powstała dla uczczenia setnej rocznica urodzin wybitnego poety i zarazem krajana kompozytora, Czesława Miłosza. Na finał orkiestra wykonała zaś arcydzieło z dorobku Edwarda Griega, Suitę w dawnym stylu „Z czasów Holberga” op.40. Nie był to przypadkowy wybór, ponieważ to utwór również powstały w związku z literaturą, w roku 1884 z okazji 200. rocznicy urodzin wybitnego duńskiego pisarza i dramaturga Ludviga Holberga. Stąd świadomy zabieg kompozytorski Griega, polegający na wzbogaceniu utworu barokowymi stylizacjami i nawiązaniami do twórczości najsłynniejszego z Bachów czy Haendla, szczególnie słyszalnymi w Preludium czy pełnych lekkości dawnych tańcach: sarabandzie, gawocie czy rigaudon – nic dziwnego, że owacje po koncercie długo nie milkły.
– Lubię wracać do Łomży – podsumowuje Ruben Silva. – To efekt mojej znajomości z dyrektorem Janem Miłoszem Zarzyckim, bo znamy się bardzo długo, jeszcze z czasów, kiedy w latach 90. był moim asystentem w Operze Wrocławskiej i od tego czasu datuje się nasza przyjaźń. Do tego jest tu bardzo dobra orkiestra i wydaje mi się, że jest coraz lepsza! Na przykład ten koncert dzisiejszy wydaje mi się najlepszy z tych wszystkich koncertów, które tutaj miałem. Słychać postępy, widać, że wszyscy są kameralistami, ale każdy się stara i w razie potrzeby jest też solistą – choćby skrzypkowie, albo jak pięknie wiolonczele zagrały: i intonacja świetna, i dźwięk. Kontrabasista też jest bardzo dobry – muzyków jest tu niedużo, ale potrafią grać, a program mieliśmy niełatwy, bo ta suita Griega jest muzycznie bardzo wymagająca, do tego koncerty Bacha, no i ta „Lithuania“, czyli prapremiera kompozycji Romualda Twardowskiego, który był moim profesorem instrumentacji i kompozycji – utwór zupełnie nowy i pierwszy raz go graliśmy.

Wojciech Chamryk