Porywający koncert Tria Kameralnego im. Macieja Paderewskiego zakończył tegoroczną odsłonę łomżyńskiej edycji Nocy Muzeów. Flecistka Maria Peradzyńska, pianista Robert Morawski i wiolonczelista Tomasz Strahl zaprezentowali w nowej sali koncertowej Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego program złożony z samych arcydzieł, w tym transkrypcje kompozycji napisanych pierwotnie na nieco inny skład. – Noc Muzeów to nastrój pewnego uduchowienia, mistycyzmu, związanego z tym, że dzisiaj wszystko inaczej odbieramy – mówi Tomasz Strahl. – Zwiedzanie gmachów sztuki czy obiektów zabytkowych wieczorową porą, oglądanie wystaw, słuchanie muzyki – postrzegamy to inaczej niż na co dzień.
W roku ubiegłym w Łomży odbyła się dziewiąta edycja Nocy Muzeów, jednak z racji obowiązujących wówczas obostrzeń koncert orkiestry Filharmonii Kameralnej z młodym, bardzo utalentowanym solistą, wiolonczelistą Antonim Wroną, był tylko transmitowany na żywo online.
Tym razem nie było mowy o żadnych ograniczeniach, dlatego publiczność dopisała: niektórzy ze słuchaczy bywali na wcześniejszych koncertach orkiestry w ramach tej imprezy, ale nie brakowało też nowych, w tym osób przyjezdnych. – Taki cykl aż prosi się, żeby zorganizować koncert i bardzo dobrze, że Filharmonia w Łomży, bardzo długo czekająca na nową siedzibę i tę wspaniałą salę koncertową, nie tylko nowoczesną, ale też o znakomitej akustyce, już od lat je przygotowuje – zauważa Tomasz Strahl. Trwa to już od roku 2016, a melomani zawsze mogą rozkoszować się przy tej okazji specjalne przygotowywanymi programami z udziałem utytułowanych czy bardzo dobrze rokujących, utalentowanych młodych muzyków. Tym razem na scenie FKWL pojawiły się prawdziwe gwiazdy, artyści-wirtuozi o ogromnym dorobku, bez wyjątku profesorowie Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, który postanowili połączyć siły w kameralnym trio. Nie są oni nieznani łomżyńskiej publiczności: najczęściej w ostatnich latach z orkiestrą Filharmonii Kameralnej współpracował Tomasz Strahl, nie tylko regularnie z nią koncertujący, ale też nagrywający, ale Maria Peradzyńska też często bywa nad Narwią; ostatnio w przeddzień Nocy Muzeów, jako jurorka makroregionalnych spotkań instrumentów dętych w Państwowej Szkole Muzycznej. Nic więc dziwnego, że zapowiedź takiego koncertu zelektryzowała melomanów, a znane nazwiska przyciągnęły też innych słuchaczy, w tym rodziców z małymi dziećmi.
– Być może będzie to początek ich regularnych wizyt w filharmonii i zagoszczą tu na stałe – podkreśla Tomasz Strahl. – Muzyka kameralna jest zupełnie inna niż symfoniczna, to zupełnie inny nastrój i sądzę, że wielu ludzi, którzy dzisiaj pierwszy raz przekroczyli progi filharmonii, już w niej zostaną. Sam znam wiele takich historii, nawet ze sławnych festiwali jak Vratislavia Cantans, gdzie dwoje ludzi bardzo podejrzanej proweniencji pojawiło się na koncercie w kościele, a po roku czy dwóch ktoś ich rozpoznał, ale wyglądali już zupełnie inaczej i systematycznie chodzili na te koncerty – muzyka podziałała na nich tak, że zdołali odmienić swoje życie.
– Pomysł takich koncertów uważam za bardzo dobry, zresztą jesteśmy zaskoczeni bardzo wysoką frekwencją, pomimo późnej pory – dodaje Maria Peradzyńska. – Powinniśmy kontynuować takie inicjatywy, jesteśmy bardzo wdzięczni dyrekcji Filharmonii Kameralnej za zaproszenie, cieszymy się, że mogliśmy tu wystąpić i oby tak dalej, bo jest to naprawdę świetny pomysł.
Program koncertu był krótki i zwarty, dostosowany do formuły imprezy, ale też bardzo interesujący.
Jako pierwsze zabrzmiało wirtuozowskie Trio fletowe Józefa Haydna, w którym trudno było nie docenić mistrzowskiego dialogu flecistki i pianisty oraz gry Tomasza Strahla, który ograniczył się do oszczędnych, wręcz rytmicznych partii, niejako spajając popisy Marii Peradzyńskiej i Roberta Morawskiego. W urokliwym Andante z Sonaty e-moll Jana Sebastiana Bacha brylowali już wszyscy instrumentaliści, z kolei w miniaturze Salut d’Amour Edwarda Elgara najważniejszą rolę odegrały flet i wiolonczela. Głównym punktem programu było przearanżowane Trio na fortepian i 2 flety op.119 Friedricha Kuhlaua, gdzie wszyscy członkowie tria mieli równorzędne partie, zaś na finał zabrzmiało słynne Oblivion Astora Piazzolli.
– Przy doborze repertuaru kierowaliśmy się tym jakie dzieła są dostępne na taki skład – wyjaśnia Maria Peradzyńska. – Niektóre z utworów, które wykonywaliśmy były transkrypcjami, ale staraliśmy się, żeby oprócz klasyki w programie koncertu znalazły się też tak zwane hity muzyki poważnej, jak Salut d’Amour Edwarda Elgara czy Oblivion Astora Piazzolli.
Świetną akustykę sali docenili nie tylko słuchacze, ale również sami wykonawcy – tylko Tomasz Strahl miał już wcześniej okazję w niej grać, był to jednak nie koncert, ale sesja nagraniowa kolejnej płyty Filharmonii Kameralnej.
– Pod względem akustyki mam skojarzenie z salą NOSPR-u– mówi Robert Morawski. – Ta sala jest troszkę mniejsza, natomiast w brzmieniu jest taka, powiedziałbym, audiofilska – to znaczy, że wszystko słychać, artysta musi się więc postarać: brzmi bardzo dobrze, natomiast nie kryje artysty. Są bowiem takie sale, gdzie można się trochę schować za akustykę, jest w nich pogłos, a tutaj jest wszystko na wierzchu i podoba mi się to, a do tego jest to bardzo estetyczne.
– Pragnę podziękować dyrektorowi Janowi Miłoszowi Zarzyckiemu za zaproszenie i wyrazić swój podziw dla statusu jaki osiągnęła Filharmonia Kameralna – podsumowuje Tomasz Strahl. – Nagroda Fryderyk (zdobyta również z udziałem wiolonczelisty – red.), wiele znakomitych projektów, liczne nominacje, zbudowanie nowej filharmonii, która już ma bardzo szerokie oddziaływanie w muzycznych kręgach, w skali ogólnopolskiej, a do tego Noc Muzeów, która jest znakomitym pomysłem na popularyzowanie muzyki klasycznej pod pretekstem tego tajemniczego, wyjątkowego wieczoru i nową platformą przyciągania publiczności. Cieszę się bardzo, że mogłem zaprosić tu swoich znakomitych kolegów, panią Marię Peradzyńską i pana Roberta Morawskiego, i mogliśmy stworzyć tutaj projekt kameralnego tria imienia Macieja Paderewskiego, zasłużonego w dziejach Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina kameralisty.
Tekst: FKWL