Łomżyńscy filharmonicy zakończyli tegoroczny karnawał w iście gwiazdorskiej obsadzie. Po raz kolejny zagrali z wirtuozem akordeonu i bandoneonu Wiesławem Prządką, a solistką- wokalistką była znana aktorka Olga Bończyk, debiutująca tym sposobem w Łomży. Na program owacyjnie przyjętego przez nadkomplet publiczności koncertu złożyły się same ponadczasowe przeboje, w tym licznie reprezentowane utwory kompozytorów francuskich, tanga Astora Piazzolli oraz blok wciąż lśniących pełnym blaskiem piosenek z repertuaru Kaliny Jędrusik.
Kto nie pomyślał z odpowiednim wyprzedzeniem o zakupie biletów na koncert wieńczący karnawał 2020 roku pociechy mógł szukać tylko i wyłącznie w pączkach i w innych słodkościach, których w tłusty czwartek nigdzie nie brakowało. Blisko 400 szczęśliwców mogło na dodatek rozkoszować się również muzyką, samymi szlagierami z różnych stron świata, ale ze szczególnym uwzględnieniem Argentyny, Stanów Zjednoczonych, Francji oraz rzecz jasna Polski. Najpierw jednak przyjemności obcowania z piękną muzyką w nienagannym wykonaniu doświadczyli liczni uczniowie Szkół Katolickich, dla których zorganizowano w południe specjalny koncert z udziałem obojga solistów.
– To bardzo piękna inicjatywa! – podkreśla Wiesław Prządka. – Młodzież ma okazję zetknąć się z czymś innym i było widać, że słuchała z zainteresowaniem, a przecież dla dzisiejszych dzieci akordeon to coś archaicznego, podobnie jak piosenki z lat 20., 30. czy nawet 70. Teraz takich piosenek nie ma już w mediach, ale są to tak ładne, ponadczasowe melodie, że zawsze się obronią. Podobnie jest z tangiem czy z muzyką Piazzolli, bo ona też zawsze przyciąga uwagę słuchaczy.
– Jestem z tej kategorii artystów, którzy zawsze będą zawyżać poziom, a nie go obniżać – mówi Olga Bończyk. – Dlatego uważam, że im szybciej będziemy pokazywać młodemu człowiekowi piękną muzykę, piękne aranżacje i dobre wykonania na najwyższym poziomie, to będzie tym zainteresowany, będzie zasysał muzykę jak gąbka i potem nie pozwoli już sobie na to, nie będzie chciał karmić się czymś, co jest poniżej tej poprzeczki. Ale to trzeba zacząć od samego początku, organizować takie koncerty szkolne jak dzisiejszy. Byłam co prawda zaskoczona, że były na sali również takie malutkie dzieci i trochę się martwiłam, że to może być dla nich zbyt poważne, ale okazało się, że wytrzymały i świetnie się bawiły.
Koncert szkolny był krótszy od tego wieczornego, ale złożyło się nań aż dziewięć utworów: od instrumentalnych popisów Wiesława Prządki w utworach filmowych do francuskich piosenek w wykonaniu Olgi Bończyk, ze słynnym „La vie en rose” na czele. – Bardzo mi się podobało – mówi jedna z uczennic. – Nie sądziłam, że akordeon może tak ładnie brzmieć z całą orkiestrą, no i mogłam posłuchać Olgi Bończyk, którą dotąd widziałam tylko w telewizji!
O godzinie 18:30 zabrzmiał już pełny program. Kompozycje instrumentalne przeplatały się w nim z piosenkami, a w pierwszej części koncertu dominowały te z repertuaru Kaliny Jędrusik, pisane przez takie znakomitości jak: Jerzy Matuszkiewicz/Wojciech Młynarski oraz Jerzy Wasowski/Jeremi Przybora. – To wybór nieprzypadkowy, bo w roku 2011 nagrałam płytę z piosenkami Kaliny Jędrusik i z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej Polskiego Radia – wyjaśnia Olga Bończyk. – To materiał, który noszę w sercu od blisko 10 lat, a liczę, że w przyszłym roku, roku 30-lecia jej śmierci, znowu będę mogła odświeżyć wizerunek tej wspaniałej, niedocenianej artystki. W dzisiejszych czasach zapominamy niestety o tych, którzy odeszli, a byli fundamentami polskiego teatru czy polskiej piosenki. Jedną z takich artystek była Kalina Jędrusik, artystka wyjątkowa nie tylko dlatego, że była bardzo utalentowana, ale też bardzo niepokorna. Wiecznie szła pod prąd, często robiła coś, co sprawiało, że nie przez wszystkich była lubiana, ale dzięki temu była jeszcze bardziej intrygująca i wyjątkowa. Choćby fakt, że przez wiele lat współpracowała z tak znakomitym tandemem Wasowski-Przybora, którzy pisali dla niej, już mówi bardzo wiele. Poza tym w Kabarecie Starszych Panów ona jako jedyna śpiewała piosenki o miłości, te najbardziej powłóczyste, kobiece, bardzo trudne inne od wszystkich, gdy pozostałe panie śpiewały piosenki charakterystyczne, aktorskie. Kalina zaintrygowała mnie tymi piosenkami, jestem nimi zachwycona od lat, zawsze chciałam je zaśpiewać i nagrać, a w roku 2011 się udało.
Bardzo ciepło słuchacze przyjęli też tanga Astora Piazzolli, szczególnie „Milonga del Angel” z długim wstępem pianisty Rafała Karasiewicza oraz „Blue medley” George’a Gershwina; pięknie zabrzmieli też sami filharmonicy pod dyrekcją Jana Miłosza Zarzyckiego w „Strangers In The Night”, kolejnym, ponadczasowym standardzie. W przerwie melomani skupili się na pączkach od cukierni/piekarni „Śledziewscy”, ale to jednak nie one, chociaż smaczne, były główną atrakcją wieczoru. Najpierw Wiesław Prządka przypomniał więc „Tango pour Claude”, jeden z najbardziej znanych utworów Richarda Galliano oraz zaprezentował kolejny popisowy punkt swego programu, wiązankę paryskich walczyków. Rozbrzmiewały też słynne tematy z filmów „13 dni we Francji” i „Emmanuelle” skomponowane przez Francisa Lai.
– Cieszymy się, że nasza muzyka dociera do słuchaczy – mówi Wiesław Prządka. – Staramy się promować muzykę francuską, tango, trochę swingu, a to wszystko w ciekawych aranżacjach na orkiestrę, dzięki czemu te utwory brzmią pięknie i nastrojowo, choćby tematy filmowe. Podoba się to ludziom, bo w radio już takiej muzyki nie usłyszymy, bo media promują cos zupełnie innego, gdzie jest dużo hałasu, a tutaj muzyka jest i melodyjna, i nastrojowa, w orkiestrowych aranżacjach, co przyciąga słuchaczy, chcących odetchnąć od tego, co mamy na co dzień w mediach.
Olga Bończyk też śpiewała same szlagiery: znane z wykonań Edith Piaf („La vie en rose”), Joe Dassina („Et si tu n’existais pas”) czy Dalidy („Parole parole”) oraz kolejny filmowy evergreen Francisa Lai, „Kobietę i mężczyznę”. – My Polacy przede wszystkim lubimy piosenki, które mają piękne melodie, a piosenki francuskie z całą pewnością do takich należą – zauważa Olga Bończyk. – Szczególnie te z epoki Edith Piaf, Charlesa Aznavoura i innych wspaniałych wykonawców, którzy tworzyli największe przeboje muzyki francuskiej. Staraliśmy się to dzisiaj pokazać, a warto dodać, że Wiesław Prządka jest absolutnym mistrzem akordeonu, a muzyka francuska nierozłącznie kojarzy się z tym właśnie instrumentem.
Nic dziwnego, że zachwycona publiczność domagała się bisu, którym okazał się największy przebój Ludmiły Jakubczak, lubiana do dziś piosenka z roku 1960 „Gdy mi ciebie zabraknie”.
– Za każdym razem kiedy tu jestem widzę postępy orkiestry i wzrost jej poziomu – ocenia Wiesław Prządka. – W dodatku jej muzycy coraz lepiej radzą sobie z różnego rodzaju repertuarem, oprócz programu filharmonicznego grają też dużo innych utworów, a w muzyce rozrywkowej są przecież trochę inne podziały rytmiczne, bardzo trudne choćby w utworach Piazzolli – dlatego duży szacunek dla łomżyńskiej orkiestry i dyrektora Zarzyckiego, te nagrody nie biorą się znikąd!
Wojciech Chamryk