Jak co roku Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego przygotowała koncert z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet. Za pulpitem dyrygenckim stanął izraelski dyrygent Orr Guy, na saksofonie zagrał Łukasz Dyczko, zaśpiewał ukraiński tenor Nazarii Kachala. To wszystko laureaci prestiżowych międzynarodowych konkursów, co jeszcze bardziej przełożyło się na poziom tego wyjątkowego koncertu. Był on jednocześnie manifestacją solidarności z zaatakowaną przez Rosję Ukrainą, dlatego pochodzący z tego kraju solista został przyjęty wyjątkowo gorąco.
Rok temu Dzień Kobiet z łomżyńską filharmonią był obchodzony dwukrotnie. 8 marca opublikowano koncert online z miłosnymi przebojami w wykonaniu solistów Patrycji i Jacka Kotlarskich, a gdy zmieniająca się dynamicznie sytuacja umożliwiła organizację koncertu z udziałem publiczności już trzy dni później Filharmonia Kameralna zagrała na żywo, dedykując rzecz jasna program „O sole mio“ wszystkim paniom. Jego gwiazdami byli śpiewacy Adam Zdunikowski i jego dyplomant Nazarii Kachala, już wtedy solista bydgoskiej Opera Nova.
Ceniony śpiewak z Ukrainy, laureat I nagrody Międzynarodowego Konkursu Wokalnego XXI Century Art 2014 w Kijowie, zaśpiewał ponownie w Łomży już po roku. Drugim solistą był bardzo utalentowany młody wirtuoz saksofonu Łukasz Dyczko, zwycięzca 18. Konkursu Eurowizji dla Młodych Muzyków w roku 2016. Dyrygent Orr Guy niczym w tym towarzystwie nie odstawał, będąc laureatem I nagrody III Międzynarodowego Konkursu Dyrygenckiego im. Giancarlo Facchinettiego 2021 w Brescii. Z racji obecnej sytuacji politycznej koncert nie był tylko i wyłącznie świętem i celebracją pięknej muzyki: w programie, obok wszystkich istotnych informacji dotyczących utworów i ich wykonawców, wyeksponowano więc grafiki z hasztagiem # Solidarni z Ukrainą, artyści na scenie oraz spora część nadkompletu słuchaczy mieli kokardy czy przypinki w ukraińskich barwach, a Nazarii Kachala był przyjmowany owacyjnie – nie tylko dlatego, że jest świetnym śpiewakiem, a w roku ubiegłym podbił łomżyńską publiczność. – To dla mnie bardzo wiele znaczy – mówi Nazarii Kachala. – Jest to w obecnej sytuacji wielkie wsparcie, bardzo wzruszające aż do każdej nitki ciała, coś niesamowitego. Wielkie podziękowanie Polsce za takie mocne wsparcie, bo ono też daje siłę do walki, dodaje pewności, że dobrze robimy, bo zawsze musi być obok ktoś, kto widzi, jak to naprawdę wygląda. Dlatego mamy nadzieję, że wszystko szybko się skończy, a następny koncert będziemy już śpiewać a trochę spokojniejszej atmosferze.
Ukraiński śpiewak zaprezentował bardzo urozmaicony repertuar. Zaczął od arii Amor ti vieta z opery „Fedora” Umberto Giordano, nieco później zabrzmiała zaś neapolitańska pieśń „Tu cha nun chiagne“ Ernesto de Curtisa. W drugiej części koncertu oczarował z kolei słuchaczy ukraińską pieśnią ludową „Czarne brwi“, której wykonanie dedykował wszystkim paniom z okazji ich święta; nie mogło też zabraknąć czegoś z jednej z najsłynniejszych operetek świata, „Krainy uśmiechu” Franza Lehára, to jest nie tylko operetkowego evergreenu „Twoim jest serce me“.
– Z wielką przyjemnością wróciłem do Łomży – podkreśla Nazarii Kachala. – Jest tutaj bardzo miła publiczność i fajnie mi się tu śpiewa. Im jest fajniejsze przyjęcie, tym więcej ma się energii i aż chce się śpiewać. Bo nie jest tylko tak, że wokalista śpiewa i sam musi tę energię wykrzesać – musi ją dać widz i to jest bardzo ważne, nie tylko dla wokalisty, ale dla każdego muzyka, który znajduje się na scenie. Kiedy koncert podoba się publiczności, to i my zaczynamy się rozpędzać, wchodzić na najwyższe obroty, w taką prawdziwość, dawać jeszcze więcej od siebie.
Na przyjęcie nie mógł też narzekać drugi solista. Łukasz Dyczko okazał się wirtuozem dużej klasy, prezentując pełną skalę swych umiejętności już w pierwszym utworze, własnej transkrypcji skrzypcowej Introdukcji i rondo capriccioso op. 28 Camille Saint-Saënsa. Jeszczce bardziej oczarował słuchaczy w długiej, rozbudowanej, złożonej z trzech kontrastujących ze sobą części, Rapsodią na saksofon altowy i orkiestrę belgijskiego kompozytora współczesnego André Waigneina, gdzie mimo ścisłego zapisu w partyturze w jego grze było mnóstwo swobody kojarzącej się z jazzem, a techniczna wirtuozeria szła w parze z interpretacyjną głębią. Po przerwie nie było gorzej, dzięki natchnionemu tematowi Ennio Morricone z filmu „Misja”, tak więc młody wirtuoz pozostawił po sobie w Łomży jak najlepsze wrażenie. Imponowali również łomżyńscy filharmonicy, zwłaszcza w nostalgicznej Medytacji z opery „Thaïs” Julesa Masseneta, misternie zinterpretowanym Walcu z baletu „Maskarada” Arama Chaczaturiana, który zresztą z przyjemnością wykonali ponownie na bis już na finał koncertu oraz „Lahaim“ Bartosza Chajdeckiego, co było ładnym gestem w kierunku dyrygenta. Mieli też jak co roku okazję zagrać samodzielnie, kiedy Orr Guy, Łukasz Dyczko, Nazarii Kachala i zastępca prezydenta Łomży Andrzej Garlicki ofiarowywali paniom kwiaty, ufundowane przez kwiaciarnię Ireny Przybylak – Perpetuum mobile op. 257 Johanna Straussa (syna) okazało się idealnym akompaniamentem dla tej przesympatycznej sytuacji. Odbyło się również losowanie, dzięki któremu aż 30 osób, tym razem również i panów, cieszyło się z prezentów, kompaktowych płyt Filharmonii Kameralnej.
– Nigdy nie byłem wcześniej w Łomży – podsumowuje Łukasz Dyczko. – Przyjechałem więc do tego miasta z wielką ciekawością, bo dla mnie ogromne znaczenie ma miejsce, czyli wasza piękna i nowa sala koncertowa, bo wiadomo, że to bardzo dużo daje. Do tego dochodzą muzycy, którzy są bardzo otwarci, a niektórych z nich znam jeszcze z czasów studenckich, ponieważ albo razem studiowaliśmy, albo łączyła nas uczelnia w Warszawie. Mieliśmy więc bardzo dużo wspólnego, co oczywiście przekłada się później na muzykę. No i wspaniały dyrygent, który naprawdę to wszystko zespalał, był bardzo konkretny i starał się tworzyć muzykę razem z nami.
Tekst: FKWL