Tegoroczny karnawał został zaakcentowany w łomżyńskiej Filharmonii Kameralnej wspaniałym koncertem. Argentyński zespół San Luis Tango z gościnnym wsparciem polskich artystów, z wokalistką Magdaleną Lechowską na czele, zaprezentował kompletowi, żywiołowo reagującej publiczności, najpiękniejsze argentyńskie i polskie tanga. Nie zabrakło też niespodzianek, jak ludowy taniec malambo czy słynnego tanga „To ostatnia niedziela”, zaśpiewanego po polsku przez gitarzystę Jose Torresa Duvala. – Taka reakcja publiczności naprawdę uskrzydla – mówi Magdalena Lechowska. – Tym bardziej, że zarówno my, jak i publiczność jesteśmy spragnieni muzyki na żywo, takich spotkań na salach koncertowych – przyjęcie było niezwykłe i jesteśmy wzruszeni!

Pomimo trwającej wciąż pandemii i związanych z nią obostrzeń koncerty Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego odbywają się regularnie i bez przeszkód, a co ważne nie brakuje też chcących uczestniczyć w nich słuchaczy. Koncert „Zakochani w tangu” cieszył się ogromnym zainteresowaniem, na sali zasiadło ponad 300 miejscowych i przyjezdnych melomanów – wolne były tylko te miejsca, których nie można było zająć z racji sanitarnych ograniczeń. Tego typu koncerty nie są w Łomży żadną nowością, by wspomnieć tylko bardzo udany wieczór z Buenos Aires Tango Show Hadriana Filipa Tabęckiego i łomżyńskimi filharmonikami w październiku 2019 roku. Jednak Magdalena Lechowska, San Luis Tango i duet tancerzy Fernando „Chucky” Romero i Urszula „Ula” Nowocin zaprezentowali coś odmiennego, stawiając na oszczędne aranżacje z wykorzystaniem bandoneonu, gitary, fletu i fortepianu oraz nader zróżnicowany repertuar.
Artyści wykonali aż 20 utworów, stawiając nie tylko na znane na całym świcie evergreeny Astora Piazzolli, zarówno popularyzatora tanga klasycznego, jak też twórcy nuevo tango, ale sięgając też po perełki z dorobku mniej znanych poza Argentyną twórców. – Tango jest tak bogate, jeśli chodzi o ilość utworów, które powstały w ramach tego stylu, że wybraliśmy wszystkiego po trochu – mówi Magdalena Lechowska. – Zagraliśmy na przykład tanga bardzo często wykonywane na milongach, które są bardzo znane w kolebce tanga, wśród osób, które są z nim na co dzień. Zagraliśmy też kilka polskich tang – zespół zaaranżował przepięknie utwory Jerzego Petersburskiego, a nawet jeden z wokalistów zaśpiewał po polsku, bo chcieliśmy zrobić publiczności niespodziankę.
Dlatego pomiędzy „Libertango”, „Oblivion”, „Vuelvo al Sur”, „Maria de Buenos Aires” czy wspaniale zinterpretowana przez Javiera Torresa Duvala „Balada para un loco” pojawiły się też „Malena canta el tango” czy „Invierno”. Wiele utworów z udziałem tancerzy zaczynało się od długich, instrumentalnych wstępów, dzięki czemu można było podziwiać w pełni kuszt muzyków: starszego syna lidera Jose Torresa Duvala, nie tylko śpiewającego, ale również grającego na gitarze, młodszego bandoneonisty Luciano Torresa, jego żony, flecistki Liny Gómez Carvajal oraz pianisty Mateusza Krystiana. Poszczególne utwory były śpiewane solowo, a niekiedy w duetach czy nawet przez troje wokalistów, a tancerze pojawili się na scenie aż siedem razy, prezentując nie tylko różne kroki i układy taneczne, ale również kostiumy. Fernando „Chucky” Romero wykonał też solo taniec argentyńskich gauchos malambo, który jeszcze bardziej rozruszał publiczność.
– To jest już rzadkość, nawet wśród wykonawców tanga  – podkreśla Magdalena Lechowska. – Staje się on zapomniany, a jest podstawą dla tego stylu muzycznego, bo bez tego folkoru nie istniałby rytm, na którym bazuje tango.
Nie zabrało też tang polskich. „Już nigdy” zabrzmiało w wykonaniu Magdaleny Lechowskiej, a wspomnianą już niespodzianką okazał się wielki przebój „To ostatnia niedziela” Mieczysława Fogga, w którym wokalistka wspierała śpiewającego po polsku Jose Torresa Duvala, a publiczność chętnie w tym artystom sekundowała.
– Bardzo lubię śpiewać po polsku – mówi Jose Torres Duval. – Trudno mi zrozumieć ten język, nie wszystko jest dla mnie jasne, ale śpiewam, bo podoba mi się jego melodyka i staram się robić to jak najlepiej. Podoba mi się też to, że to jest duet, no i nie śpiewaliśmy tej piosenki sami, towarzyszyła nam publiczność – to coś niesamowitego, kiedy śpiewa ze mną kilkaset osób, tak jak dzisiaj!
– Koncert był długi, ale zadomowiliśmy się na tej scenie, bo dawno na niej nie byliśmy – podsumowuje Magdalena Lechowska. – To przepiękna scena, cudny dźwięk, eleganckie wnętrze, ale przede wszystkim cudowna publiczność, czyli coś najważniejszego, bo serce tej filharmonii – mamy nadzieję, że za jakiś czas jeszcze tu wrócimy z troszeczkę odświeżonym repertuarem, bo bogactwo tanga jest niesamowite!

Tekst: FKWL